Nie było to oczywiste ze względu na to, że wszystkich 35 człuchowskich ratowników pracuje na kontraktach. Prowadzą jednoosobowe działalności gospodarcze. Do tej pory szpital podpisywał z nimi jedynie półroczne umowy. Po proteście będą one obowiązywały przez dwa lata.
- Gdy chciałem zaciągnąć kredyt w banku i przedstawiłem umowę na pół roku, zostałem wyśmiany – mówi jeden z ratowników. - Zależało nam chociażby na odrobinie stabilizacji.
Ostatnią z kwestii o którą walczyli ratownicy były podwyżki stawki godzinowej o 7 złotych.
Ratownicy odeszli z miejsca pracy, gdyż od 1 lipca tak naprawdę pracowali na czarno. Nie mieli umów o pracę.
- Na początku zbywano nas, że umowy zostaną podpisane gdy z urlopu wróci osoba, która jest za nie odpowiedzialna – mówią ratownicy. - Czekaliśmy. Pani z urlopu wróciła i nic się nie zmieniało. Jeździliśmy bez umów. Gdyby cokolwiek w tym czasie się stało, to my byśmy za to odpowiadali. Żaden ubezpieczyciel nie wypłaciłby nam na przykład odszkodowania, gdyby doszło chociażby do kolizji. W czwartek dostaliśmy umowy, kompletnie przeinaczone, niż to wynikało z porozumienia, które zawarto z nami 30 czerwca. Zaniżone stawki, umowa jedynie do końca lipca… W ten sposób próbowano się nas pozbyć. Stąd protest.
Więcej na ten temat w najbliższych wydaniach „Dziennika Bałtyckiego” i „Dziennika Człuchowskiego”.
Gazeta Lubuska. Miała 2 promile, rozbiła auto i uciekła
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?