Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Maja Koman: Nie chcę stać za garami, prasować i prać [ROZMOWA]

Błażej Dąbkowski
Maja Koman
Maja Koman Michał Różalski
Komponuje, śpiewa, pisze, fotografuje, maluje i szyje. Z Mają Koman, multimedialną artystką z Poznania i nadzieją polskiej sceny muzycznej rozmawiamy o jej nowej płycie "Pourqoui pas”.

Fani nazywają Cię ,,kobietą o stu twarzach” i „szatanem o anielskim głosie”. Który z tych pseudonimów lepiej charakteryzuje Maję Koman?

Nie rozdzielałabym ich, one stanowią jedność moim zdaniem. Pytasz mnie prywatnie czy zawodowo?

Prywatnie i zawodowo.

Prywatnie czuję się przede wszystkim mamą, a zawodowo jestem wielozadaniowym artystą. Czasami na scenie jestem więc aniołem, innym razem szatanem, mam rzeczywiście wiele twarzy, które pokazuję w zależności od nastroju. Dziś natomiast jestem zmęczona, więc można mnie nazwać łagodnym barankiem (śmiech).

Ale artystycznie częściej pokazujesz twarz prowokatorki.

Nie tylko (śmiech). Ona jest jak najbardziej obecna także w moim życiu prywatnym. Wśród swojej rodziny i znajomych jestem znana z tego, że otwarcie mówię to co myślę i czuję, często wzbudzając burzliwe dyskusje. Ale na pewno nie jest to prowokacja na zasadzie "nudzę się, więc coś sobie palnę”, to raczej dziennikarze mogą tak to odbierać. Prawda też może prowokować.

W utworze "Babcia mówi”, w który śpiewasz o zniewieściałych mężczyznach i anorektycznych kobietach też przekazujesz prawdę? Musiałaś zdawać sobie sprawę, że tak przewrotna piosenka, choć może ją zawierać, z pewnością wywoła kontrowersje.

Nie spodziewałam się szczerze mówiąc takiego odzewu. Komponując płytę z jednej strony wiedziałam, że takiego utworu nikt w Polsce nie napisał, z drugiej jednak byłam świadoma, iż "Pourquoi pas” jest moim debiutem i może się on po prostu nie przebić na rynku muzycznym. Prawdą jest, że "Babcia mówi” mocno uderza w nasze polskie, nieco staroświeckie poglądy na temat mężczyzn i kobiet.

Dobrze wstrzeliłaś się w burzliwe dyskusje o gender.

Tak, choć utwór powstał ponad dwa lata temu, podobnie jak cała płyta. Wypłynął jednak rzeczywiście w momencie debaty o gender, dobrym momencie, by zainteresować ludzi i zmusić ich kolejny raz do dyskusji.

Ile w tym utworze jest Twojej osobistej krytyki niezbyt męskich facetów i zmaskulinizowanych kobiet, a ile Twojej babci oraz zasłyszanych opinii?

Jeśli miałbym się mocno wgryźć w tekst, to ze mnie jest w nim może 5 proc. Jednak faktycznie obecna moda mi nie odpowiada. Kiedyś istniał jasny podział na modę męską i damską, faceci chodzili w koszulach, garniturach i spodniach, natomiast panie zakładały na siebie piękne suknie z falbankami i koronkami. W tej chwili został on zatracony, dlatego sama z przyjemnością wracam do filmów z lat 30., 40. I 50., w których moda jest bardziej konserwatywna. I to jest część ,,Babcia mówi”, z którą się w zupełności zgadzam.

Co w takim razie z 95 proc. piosenki?

Reszta to ironia. Absolutnie nie chciałabym stać za garami, prasować, prać i mieć piątki dzieci. Lubię realizować się i żyć w czasach współczesnych, dlatego w piosence przeważają opinie mojej babci i te będące pokłosiem ogólnopolskich dyskusji na temat roli mężczyzn i kobiet.

Im także są poświęcone inne utwory na "Pourquoi pas”, choć nie ma już w nich miejsca na ironię, zastąpioną przez poważną i smutną konstatację dotyczącą relacji obu płci.

Miłość nigdy nie była prosta (śmiech). To nie jest przecież uczucie, które można rozpatrywać w kategoriach
"czarne” i „białe”. Moje życie nie było proste, szczególnie relacje damsko-męskie nazwałabym porąbanymi.

To mocne teksty, jak choćby w "Dziadzie”, piosence nie pozostawiającej suchej nitki na mężczyznach.

Piosenka ma uderzać w facetów, ale przecież nie we wszystkich. Utwór napisałam słuchając narzekań innych kobiet, które starają się dla swojego mężczyzny, a dziad potrafi tylko śmierdzieć przed telewizorem, nie dając nic w zamian kobiecie. Dodatkowo przypomniał mi się mój poprzedni facet, który też był trochę takim tytułowym "Dziadem”. Sama też poznałam mnóstwo osób, które żyją w hipokryzji. Z jednej strony posiadają żony spełniające role kucharek, praczek i matek, z drugiej dobrze bawią się ze swoimi kochankami lub w burdelach.

Ta bezkompromisowa stylistyka od razu skojarzyła mi się z Marią Peszek.

Choć absolutnie uwielbiam pierwszą płytę Marii Peszek, staram się unikać jakichkolwiek porównań. Uważam, że w sztuce, tak jak zresztą w życiu nie ma dwóch Mai i nie ma dwóch Błażejów. Każdy artysta jest wyjątkowy na swój sposób – albo jest wyjątkowo głupi albo wspaniały. Wiem, że ludzie lubią porównywać, bo ten sposób łatwiej jest zdefiniować muzykę, ale dla nas – ją tworzących jest to trudne. Zresztą Maria Peszek nie jest chyba pierwszą artystką, która zasłynęła bezkompromisowością.

Przed nią była Agnieszka Chylińska.

Parę osób mi już powiedziało, że jestem do niej podobna, bo strasznie dużo przeklinam (śmiech).

W kolejnym utworze "It’s not mine” wymieniasz znanych projektantów, nie bez kozery zresztą, bo oprócz tego, że jesteś multiinstrumentalistką, wokalistką, malarką, to sama sobie projektujesz i szyjesz ubrania. W której z tych ról czujesz się najlepiej?

Najpewniej czuję się na scenie i tworząc muzykę, bo tym zajmuję się od dziecka. Jednak dla mnie muzyka to nie jest tylko dźwięk, ale również obraz. Dlatego w moim przypadku bardzo ważna jest sfera estetyczna, zarówno podczas koncertów, jak i kręcenia teledysków. Reżyseria i pisanie scenariuszy znajduje się zaraz po muzyce, reszta, malarstwo czy fotografia uzupełniają mnie jako artystę. Co do mody, to projektuję już nie tylko dla siebie, ale także swojej córki, ponieważ od września ruszam z własną markę odzieżową.

Dla kogo będzie ona przeznaczona?

Zanim Ci odpowiem muszę zaznaczyć, że nie jestem żadnym projektantem, nie mam o tym pojęcia i wszystko robię na „czuja”. Tworząc ciuchy przede wszystkim chcę odciąć się choć na chwilę od muzyki i tej skomplikowanej branży jaką jest show biznes. Robię to ze względu na moje fanki i córkę, która zawsze chce mieć na sobie to samo co ja. Postanowiłam więc, że wyróżnikiem marki będą takie same ubrania dla matek i ich córek. Firmę nazwałam "Szmaty”.

To kolejna prowokacja Mai Koman?

Nie. Chciałabym żeby były to fajne rzeczy w przystępnych cenach. Będę jednak próbowała projektować swoje własne tkaniny i z nich szyć, bawić się modą, grafiką, łączeniem przedziwnych form.

Wspomniałaś o odpoczynku od show biznesu. Pamiętam, że w jednym z wywiadów powiedziałaś, że jesteś zbyt skromna, by do niego wkraczać, tymczasem po wydaniu "Pourquoi pas” znalazłaś się mocno w mainstreamie. Nie boisz się, że nie jest to odpowiednia droga dla osoby niezależnej? Teraz to inni - menagerowie, wytwórnia mogą Ci zacząć dyktować warunki.

Na pytanie o skromność odpowiedziałam w kontekście występów w talent show, a nie gotowości do wejścia do branży muzycznej. Tę posiadam od dziecka. Natomiast wszystko co do tej pory wydarzyło się w moim życiu, czyli granie za darmo, półdarmo, na ulicy, jako support było wiecznym dostawaniem po dupie. Dlatego jeśli chce się cokolwiek osiągnąć jako muzyk należy mieć totalnie twardy tyłek, bo podobnych ludzi są miliony. Do tego trzeba mieć pomysł na siebie, nie uginać się przed każdym, kto podpowiada jak się ubrać na scenę czy zagrać. Mam tak ukształtowany swój wizerunek, że to ja decyduję jak wyglądają moje teledyski, sama dobieram sobie ekipę i muzyków z którymi pracuję. Nie ma mowy o tym, by ktoś mógł zepsuć moją wizję. Kiedy poszukiwałam wytwórni, płyta była już gotowa, więc jeśli by jej nie chciała jedna, poszłabym z tym materiałem do innej. Warunek był taki, że musi ją wziąć taką jaka jest bez żadnych przeróbek, i nie jest to brak pokory, ale szacunek do własnej pracy.

Twój wizerunek jednak mocno się zmieniał na przestrzeni lat, bo po drodze byłaś też wokalistką rockową.

Wtedy to były jeszcze poszukiwania wizerunku. Działałam na zasadzie: "chcę śpiewać, jest okazja w kapeli rockowej, więc tam idę” (śmiech). Nauczyłam się tam drzeć ryja, pić tanie wino i chodzić w podartych jeansach, ale zespół szybko się rozpadł, bo chłopaki z którymi występowałam poszli na studia. W tym momencie nadal chciałam sięgać po muzykę, dlatego znalazłam się w chórze gospelowym. Poszukiwania trwały tak długo, aż nie poznałam ukulele, to wtedy zaczęłam słuchać swojego głosu, instrumentu, skupiać się bardziej na tworzeniu swojej muzyki niż poszukiwaniu kolejnych gatunków. Do wszystkiego chciałam dojść sama.

Jesteś skrajną indywidualistką i pewnie niełatwo się z Tobą współpracuje. Typ dyktatora, który nie uznaje słowa sprzeciwu?

Niestety (śmiech). Choć poprzez pracę w profesjonalistami nauczyłam się robić krok do tyłu i przyznawać innym rację. To nie jest łatwe, szczególnie w momencie nagrywania płyty. Z moim producentem o brzmienie "Pourquoi pas” żarłam się przez 3 lata. Nie potrafiłam się pogodzić z faktem, że ja jako osoba, która skomponowała muzykę, musi godzić się na wymysły producenta które czasem nie brzmią jakbym chciała. Ostatecznie poszłam na kilka kompromisów. Ale na planie teledysku, na którym mam już gotowy scenariusz panuje już pełna dyktatura. Wynika ona jednak z faktu, że strasznie dużo od siebie wymagam i nie potrafię znieść sytuacji, w której mój współpracownik robi coś źle lub na pół gwizdka. Może dlatego ludzie pracowici są moimi najlepszymi przyjaciółmi?

Nie obawiasz się, że przez ten perfekcjonizm zjesz własny ogon? Zaczniesz pracować nad kolejnym albumem i nigdy nie będzie on dość dobry, by go wydać? W branży muzycznej jego ofiarą stała się choćby Edyta Bartosiewicz.

Nie jestem aż tak zacietrzewiona w swojej wizji muzyki, by do czegoś takiego dopuścić. Na szczęście mam wokół siebie mnóstwo rozsądnych ludzi, mojego faceta, znajomych muzyków, którzy potrafią przemówić mi do rozsądku. Ale gdybym miała raz jeszcze nagrać "Pourquoi pas”, wiele bym zmieniła, choćby wokale. To rzeczywiście chorobliwy perfekcjonizm, ale producent i współpracownicy są po to by mówić "Nie! Było nagrane raz i jedziemy dalej!”. Gdybym miała nagrywać album zupełnie sama, pewnie pracowałabym nad nim całe życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto