Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Interwencja TOZ Człuchów w Starym Gronowie. Poraniony pies dogorywał pod okiem właściciela

Beata Gliwka
Liczący rok i 3 miesiące psiak o imieniu Jurand przez dwa tygodnie czekał na pomoc, wreszcie ją otrzymał, ale nie od swojego właściciela
Liczący rok i 3 miesiące psiak o imieniu Jurand przez dwa tygodnie czekał na pomoc, wreszcie ją otrzymał, ale nie od swojego właściciela arch. TOZ Człuchów
Poraniony w wypadku pies przez dwa tygodnie leżał bez pomocy pod okiem właściciela. Niewiele brakował, żeby żywcem zjadły go larwy much. To wspomnienie z ostatniej interwencji Człuchowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Starym Gronowie.

- To był młody golden retriever. Otrzymałem zgłoszenie od mieszkańców, że po wsi chodzi ranny pies. Pojechałem tam, zobaczyłem w jakim jest stanie i podjąłem decyzję o natychmiastowym odebraniu go właścicielowi – mówi Karol Krasienkiewicz, prezes TOZ. - Pies był w opłakanym stanie. Jak wynika z informacji uzyskanych od właściciela, dwa tygodnie wcześniej pies był uczestnikiem wypadku. Nie wiadomo dokładnie co się stało, bo znalazł psa leżącego na asfalcie. Przez kolejne dwa tygodnie właściciel nic nie zrobił. Pies ma złamaną łapę, ogon, ale przede wszystkim był zżerany żywcem przez larwy. Zwierzę było powiem poranione. Muchy zniosły tam jaja i w ranach wyległy się larwy. Dziury, które miał na grzbiecie został zrobione przez nie. Przywiozłem go 9 września i przez 4 godziny czyściliśmy go z tych larw. Jedyną metodą było ich fizyczne usunięcie i wypłukanie. Na szczęście przez pierwsze dwa dni udało się go całkiem wyczyścić. Dostał antybiotyki, środki przeciwbólowe. W tej chwili rany na grzbiecie fajnie się już goją.

W czwartek lub piątek psiak miał mieć operowaną złamana łapę. Wcześniej nie można było tego przeprowadzić, ze względu na jego ciężki stan, mógłby nie przeżyć narkozy.

- Łapa jest paskudnie złamana, z wieloma odłamkami kości piszczelowej. Ale mamy nadzieję że uda się ją uratować i psiak będzie mógł normalnie, lub w miarę normalnie funkcjonować - dodaje Krasienkiewicz. - Dlaczego właściciel nie zaopiekował się swoim rannym psem? Powiedział tylko tyle, że jego córka kontaktowała się z lekarzem weterynarii z Debrzna i Kamienia, ale odmówili przyjazdu do psa. Dlaczego go nawet nie opatrzyli? Nie wiem. W poniedziałek złożyliśmy wniosek do człuchowskiej prokuratury. Facet patrzył jak z dnia na dzień pies jest w coraz gorszym stanie i nic nie zrobił. To znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem. Zastałem tego psa leżącego na stercie trocin. Totalnie apatycznego, nie zwracającego uwagi na otoczenie. Agonalny stan. Bardziej przypominał cuchnąca padlinę niż żywe zwierzę. Jeszcze kilka godzin, może dzień i by nie żył.

Tymczasem wystarczyło trochę zainteresowania i opieki żeby zaczął dochodzić do siebie.

- Po zabraniu go pierwszego dnia w ogóle nie chciał jeść, ani pić. Teraz z dnia na dzień dochodzi do siebie. Kiedy po lekach przestało go boleć i zaczął jeść. Wychodzi już na krótkie spacery, śpi, odpoczywa, funkcjonuje normalnie. Będzie dobrze... Golden retriever to bardzo przyjazna, ciepła rasa. Na razie jest jeszcze wycofany, bojaźliwy, ale może odzyska wiarę w ludzi. Liczymy, że znajdziemy dla niego dobry dom i zapomni o tym co było.
Będzie u nas, dopóki sąd nie wyda orzeczenia. Mam nadzieję że będzie to przepadek tego psa na naszą rzecz. Wtedy zwierzak pójdzie do adopcji. Ale to potrwa przynajmniej pół roku - dodaje.

Sprawy znęcania się nad zwierzętami coraz częstsze


To kolejna już w tym roku sprawa znęcania się nad zwierzęciem, która finał znajdzie w sądzie.
Na 24 września zaplanowana jest kolejna rozprawa dotycząca Roberta E. z Człuchowa, który z kolegą utopił psa w jeziorze, wrzucając go do wody w worku obciążonym kamieniami.

Dwie inne sprawy zostały zakończone. Jedna dotyczyła porzuconego psa w Czarnem. Zwierzę zostało przywiązane w lesie i zostawione na pastwę losu. Właściciel usłyszał wyrok 10 miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania 30 godzin w stosunku miesięcznym nieodpłatnej pracy społecznej oraz pięcioletni zakaz posiadania zwierząt. Uratowany pies trafił już do adopcji.

Druga sprawa dotyczyła psa z Polnicy, który tak długo tkwił w ciasnym łańcuchu, że ten wrósł mu w szyję. Właścicielka sama zrzekła się psa, sąd wymierzy jej karę 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata i dozór kuratora. Uratowany pies po wyleczeniu znalazł nowy dom w Człuchowie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czluchow.naszemiasto.pl Nasze Miasto