Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Próba porwania samolotu w Wyczechach w 1982 roku. Sprawców do dziś nie ustalono

DOMINIK RADECKI
reprodukcja Dominik Radecki
Późną nocą 1 listopada 1982 roku na lotnisku należącym do Państwowego Gospodarstwa Rolnego w Wyczechach, doszło do sensacyjnego zdarzenia. Kilku mężczyzn usiłowało uprowadzić samolot AN – 2 służący do prac agrotechnicznych i uciec nim w za granicę. Tej nocy na dyżurce stróżował Jan P.

- O godzinie 22 zmieniłem na dyżurce przy samolocie Władysława M. i miałem ją pełnić do godziny 6 rano. Po przybyciu na lotnisko obejrzeliśmy samolot i M. poszedł do domu. O godzinie 3 nad ranem do środka barakowozu weszło bez pukania dwóch mężczyzn i powiedzieli „milicja dokumenty do kontroli”. Następnie jeden z nich uderzył mnie pięścią w twarz po czym ja poleciałem na znajdujący się w tym pomieszczeniu stół i przewróciłem się na podłogę. Po przewróceniu się dwaj mężczyźni związali mi ręce. Jeden z nich powiedział do mnie bądź cicho bo dostaniesz z nogi po zębach. Następnie zaczęli mnie wypytywać kiedy przychodzi zmiennik. Pytali również skąd są piloci i gdzie są klucze od samolotu. Odpowiedziałem im, ze piloci są chyba z Gdańska i to oni maja klucze. Po wypytaniu mnie jeden z nich powiedział zatkaj mu usta co też uczynili. W dalszej ich rozmowie usłyszałem, że jeden z nich pytał drugiego czy wystarczy sznurka na mojego zmiennika i czy ma nóź, na co drugi odpowiedział, że noża nie ma ale ma pistolet. Po związaniu leżałem twarzą do ziemi i nic nie widziałem , pyzatym sprawcy nie zapalili światła a świecili tylko moja lampką - zeznawał Jan P. podczas przesłuchania

W śledztwie ustalono trzech sprawców usiłowania uprowadzenia samolotu. W momencie gdy stróż Jan P. leżał związany i pilnowany przez jednego napastników, drugi udał się do stojącego samoloty AN -2. Tam czekał na niego trzeci z porywaczy. Do godziny 6 rano oboje przecięli kłodki w magazynie polowym skąd, zabrali dwie beczki paliwa i dwa akumulatory. Następnie wybili szybę w drzwiach, podważyli wewnętrzny rygiel zamka i dostali się do wnętrza samolotu. Do sieci elektrycznej samolotu podłączyli akumulatory i zatankowali paliwo. O 6 rano pojawił się na lotnisku zmiennik Jana P. Władysław M. Sprawcy wiedzieli spodziewali się go. Krzyknęli do niego stój milicja po czym został uderzony pięścią w podbródek i upadł. Po obezwładnieniu Władysława M. przyprowadzono do baraku w którym leżał już związany Jan P.

- Po chwili jeden z nich przyszedł i powiedział no to odpalamy i następnie powiedział zwiąż ich tylko razem. Powiedział również, że jak mina szczecin to powiadomią Bydgoszcz żeby nas rozwiązali abyśmy nie pomarli z głodu. Po związaniu M. przykryli nas pokrowcem i kożuchem mówiąc abyśmy nie pomarzli. Kiedy zaczęli odpalać to kilkakrotnie słyszałem, że usiłowali ponawiać próbę odpalenia lecz nie doszło do skutku odpalenie samolotu – zeznawał Jan P.

Samolot próbowano uruchomić godzinie 6:30. Odgłosy silnika usłyszą znajdujący się w pobliskim magazynie należącym do PGR magazynier Jan S. Polecił on kierowcy Bogdanowi D. udać się na miejsce postoju samolotu.
- Rano usłyszeliśmy próbę odpalenia samolotu. Z uwagi na to, że było święto zmarłych to pilotów nie było, zastanawialiśmy się kto może dokonywać uruchomienia samolotu. Wówczas magazynier S. polecił mi abym wsiadła do samochodu i pojechał zobaczyć na lądowisko co się tam dzieje. Pomyślałem sobie, że warto by kogoś zabrać jednak nikt nie kwapił się do jazdy ponieważ wszyscy zajęci byli pobieraniem paszy. Do lądowiska miałem 400 m. Kiedy podjechałem do furtki usytuowanej naprzeciwko baraku wysiadłem z samochodu i poszedłem w kierunku barakowozu, zauważyłem stojącego przy śmigle samolotu mężczyznę. Dalej szedłem w stronę samolotu i ten człowiek zaczął się chować. Nie wiem dlaczego to zrobił, ale wydaje mi się, że zostanie w przyszłości przeze mnie rozpoznany. Następnie usłyszałem szelest w samolocie i domyśliłem się, że może znajdować się w nim jeszcze jedna osoba. Potem z barakowozu wyszedł jeszcze jeden mężczyzna. Udałem się do baraku szukać stróża. Gdy tam wszedłem zobaczyłem na podłodze leżących dwóch mężczyzn, których widziałem tylko nogi ponieważ przekryci byli pokrowcem i kożuchem. Pomyślałem że nie żyją. Po wyjęci z barakowozu ujrzałem trzech uciekających mężczyzn, krzyczałem do nich stać złodzieje, lecz oni uciekli- zeznawał Mieczysław D.

Podczas śledztwa prowadzonego prze Prokuraturę Garnizonowa w Koszalinie ustalono rysopisy sprawców. Byli to młodzi ludzie w wieku od 22 do 25 lat. Śledczy przeprowadzili badania kryminalistyczne w celu ustalenia mikroelementów na kawałkach sznurków, którymi związano stróżów. Przesłuchano wielu świadków, wytypowano kilku prawdopodobnych sprawców. Pomimo usilnych starań do dzisiaj nie udało się zatrzymać sprawców napadu na lotnisko.

W okresie PRL-u kiedy granice były szczelnie zamknięte, trudno było uzyskać paszport, obywatele na własną rękę podejmowali próby ucieczki z kraju. Największe ich nasilenie maiło miejsce zaraz po wojnie i po wprowadzeniu stany wojennego. Uciekano przede wszystkim przez zieloną granicę, różnego rodzaju środkami pływającymi przez Bałtyk, dopuszczano się także uprowadzenia samolotów.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czluchow.naszemiasto.pl Nasze Miasto