Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Arka Gdynia w dramatycznej sytuacji. Klub ma nikłe szanse na znalezienie inwestora i jest praktycznie jedną nogą w IV lidze

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Przemysław Świderski
Nie ma większych szans, aby w najbliższych tygodniach znalazł się inwestor, który zakupi większościowy pakiet akcji Arki Gdynia i uratuje przed bankructwem sportową spółkę akcyjną. Klubowi potrzebny byłby zastrzyk finansowy w postaci co najmniej 9 milionów złotych. To suma potrzebna na wstępie, na wykup akcji od Dominika Midaka i załatanie dziury w budżecie.

Arka Gdynia po czterech sezonach z rzędu, spędzonych w ekstraklasie, które okrasiła Pucharem Polski, dwoma Superpucharami, ponadto po hucznie obchodzonym w ubiegłym roku 90-leciu klubu, obrała kurs prosto na IV ligę. Jest wielce prawdopodobne, że powtórzy się scenariusz znany z przeszłości Lechii Gdańsk, Pogoni Szczecin, Łódzkiego Klubu Sportowego, czy Widzewa Łódź. Te zasłużone kluby zmuszeni byli odbudowywać od podstaw ich fanatycy.

Arka obecnie nie jest już stanie regulować należności wobec kontrahentów i pensji dla zawodników. Jej działacze zawarli wielomilionowe zobowiązania długoterminowe bez pokrycia na nie w budżecie. Dodatkowo ze wspierania klubu wycofał się partner strategiczny, miasto Gdynia. Właściciel Arki Dominik Midak nie ma też możliwości finansowych, a przede wszystkim – jak da się usłyszeć w Gdyni – ochoty, aby „zasypać” własnymi środkami potężną dziurę w budżecie, szacowaną na koniec sezonu na 7 milionów złotych.

Jedynym ratunkiem jest bogaty inwestor, który skłonny będzie w ciągu kilku najbliższych tygodni przeznaczyć na funkcjonowanie klubu około kilkunastu milionów złotych. Negocjacje w sprawie sprzedaży Arki, toczone od dłuższego już czasu, zakończyły się jednak fiaskiem. Wycofała się z nich nawet grupa lokalnych inwestorów, wśród których byli ludzie zdeterminowani, aby ratować tonący klub, gdyż żółto-niebieski herb mają w sercu, a na trybunach, najpierw przy ul. Ejsmonda, obecnie przy ul. Olimpijskiej, zasiadają od lat.

Problemem jest nie tylko zaporowa cena dwóch milionów złotych, jakiej za pakiet akcji Arki domagać ma się Dominik Midak. Jeszcze poważniejszym kłopotem jest obecna sytuacja gospodarcza i niepewność jutra dla przedsiębiorców, związana z szalejącą w Europie i na świecie oraz rozprzestrzeniającą się także w Polsce pandemią koronawirusa. Roman Walder, jeden z lokalnych biznesmenów, który był zainteresowany nabyciem wraz z innymi inwestorami akcji Arki, poinformował, że jest obecnie zmuszony zabezpieczać interesy swoich firm i zatrudnionych w nich osób. Trudno wprost sobie wyobrazić, aby w takich uwarunkowaniach zgłosili się inni kupcy. Tym bardziej, że rozgrywki są zawieszone. Jak w piątek, 20 marca poinformowano, wystartować mogą z powrotem najwcześniej 27 kwietnia. Nie wiadomo, czy w ogóle uda się je wznowić, a Arka znajduje się przecież obecnie na spadkowej pozycji w tabeli.

- W obecnej sytuacji inwestowanie, a szczególnie w tak trudny i nieprzewidywalny biznes, jak klub sportowy, wydaje się kompletną abstrakcją – usłyszeliśmy od analityka rynku z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem. - Wszyscy liżą rany, liczą straty i boją się o przyszłość. Nawet najbogatsi Polacy nie mogą spać spokojnie, gdyż potracili już przez pandemię koronawirusa kwoty liczone w miliardach złotych. Dopóki sytuacja się nie unormuje, szanse na znalezienie inwestora dla takiego klubu, jak Arka, oceniam na mniej, niż jeden procent. To byłby prawdziwy cud. Jeśli ktoś w ogóle zgłosi się po Arkę, to z pewnością dopiero po zakończeniu tego całego zamieszania.

Tyle tylko, że kierujący sportową spółką akcyjną nie mają już czasu. Jeśli nadal nie będą regulować zobowiązań, to wierzyciele, zwłaszcza zważywszy na obecne okoliczności, z pewnością złożą do sądu wniosek o jej upadłość. Działacze Arki już w ostatnich tygodniach stawali przed trudnymi wyborami. Mogli albo zapłacić piłkarzom pensje w pełnej wysokości, albo też zaspokoić choć część z wierzycieli i tym samym zyskać dla właściciela klubu więcej czasu na negocjacje z inwestorami. Niewykluczone zresztą, że to sam zarząd Arki zmuszony będzie złożyć wkrótce wniosek o upadłość. Może stać się to nawet w najbliższych tygodniach.

- W Polsce obowiązuje takie prawo, że na zarządcach spółki akcyjnej w razie jej niewypłacalności spoczywa obowiązek złożenia wniosku o upadłość - mówi nam znany, gdyński prawnik. - Chodzi o to, aby dać jasny sygnał wierzycielom i potencjalnym kontrahentom, nie zaciągać kolejnych zobowiązań bez pokrycia i nie pogarszać fatalnej już sytuacji. Nie mam wglądu do sytuacji finansowej Arki, ale jeśli spełnione zostaną tam pewne przesłanki, a jej zarządcy wniosku nie złożą, to grożą im konsekwencje cywilne i prawne, łącznie z koniecznością pokrycia szkód wobec potencjalnych wierzycieli i zakazami kierowania w przyszłości podobnymi spółkami. Raczej wątpię, aby ktoś chciał się dobrowolnie „pakować” w takie kłopoty.

Warto dodać, że jeśli Arka Gdynia nie będzie płaciła piłkarzom, a na to się obecnie zanosi, to ci będą mieli prawo już w okolicach przełomu maja i czerwca złożyć wnioski o rozwiązanie kontraktów z winy klubu. Niemal na pewno zostaną one rozpatrzone pozytywnie przez izbę ds. rozwiązywania sporów sportowych przy Polskim Związku Piłki Nożnej. Nie da się więc wykluczyć nawet takiej sytuacji, że po ewentualnym wznowieniu rozgrywek żółto-niebiescy nie bardzo będą mieli kim ich dokończyć. Także aktualny trener Arki Krzysztof Sobieraj może prowadzić zespół tylko w trzech kolejnych meczach, gdyż nie posiada jeszcze licencji UEFA PRO. Po ewentualnym bankructwie Arki i konieczności odbudowywania najbardziej popularnego klubu sportowego w mieście od podstaw nie jest też jasne, czy pomocną dłoń wyciągnie znowu Gdynia. Miasto przez ostatnie lata „wpompowało” w klub ponad 20 milionów złotych. Próbowaliśmy to ustalić, ale żadne decyzje w tym względzie jak na razie nie zapadły.

- Od wielu tygodni uważnie obserwujemy sytuację wokół Arki Gdynia SSA – deklaruje jedynie Marek Łucyk, wiceprezydent Gdyni. - Plotek pojawia się mnóstwo i nie zamierzamy ich komentować. O stanowisku miasta Gdynia będziemy informować wraz z faktycznym rozwojem sytuacji.

Właściciel Arki Dominik Midak konsekwentnie nie odbiera od nas telefonów i nie komentuje aktualnej sytuacji w klubie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Arka Gdynia w dramatycznej sytuacji. Klub ma nikłe szanse na znalezienie inwestora i jest praktycznie jedną nogą w IV lidze - Dziennik Bałtycki

Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto