Podczas interwencji w Brzeźnie z 2 sierpnia Karol Krasienkiewicz zabrał ze sobą zresztą nie jednego, ale dwa łabędzie. Zwłaszcza jeden z nich był w bardzo złej kondycji. Niestety on nie przeżył. Sekcja wykazała, że miał zupełnie pusty żołądek, tak, jak gdyby przez kilka dni nic nie jadł. Drugi z łabędzi przeżył. Początkowo nie chciał nic jeść również w nowym miejscu.
- Chciałem go już karmić za pośrednictwem sondy - mówi Karol Krasienkiewicz. - Widocznie jednak łabędź przestraszył się takiej perspektywy i wolał jeść samodzielnie, bo w końcu faktycznie zaczął jeść.
Po kilku dniach szef młody łabędź był już podkarmiony i szef człuchowskiego TOZ chciał go wypuścić do wody, do rodziców. Miał jednak spore obawy z tym związane, ponieważ na stawie przez cały czas była niebieska maź. Wprawdzie według strażaków z grupy ratownictwa chemiczno-ekologicznego z Piły, którzy jeszcze 2 sierpnia przyjechali do Brzeźna i przeprowadzili badania próbek niebieskiej mazi, nie istniało zagrożenie chemiczne, a tajemnicza substancja na wodzie to były po prostu zielenice, ale niepewność pozostawała.
- Nie będę ryzykował, że znowu coś mu się stanie - mówił Karol Krasienkiewicz. - Z drugiej jednak strony obawiam się, że jeśli mały długo nie wróci do rodziców, ci go odrzucą.
W końcu zapadła decyzja, żeby łabędzia przenieść z powrotem na staw. Wbrew obawom okazało się, że maluch został przyjęty do rodziny i już po kilku sekundach razem z rodzicami śmigał po wodzie.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?