Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ciężarówki rozjadą Koczałę. Wójt Jerzy Bajowski zgodził się na to

Maria Sowisło
Maria Sowisło
Bez żadnych zapowiedzi czy uprzedzenia, konsultacji, na tak zwanej obwodnicy Łękini ustawiony został znak ograniczający tonaż aut poruszających się tą trasą. Przedsiębiorcy są zaskoczeni, a kierowcy aut ciężarowych wściekli.

Znaki pojawiły się z końcem czerwca. Zgodnie z nimi, samochody ciężarowe powyżej 15 ton nie mogą poruszać się drogą powiatową z Koczały do Miastka przez Miłocice na odcinku około dwóch kilometrów. Jadąc z Koczały znak ustawiony został tuż przy skrzyżowaniu z drogą do Grabowa. Jadąc z Miłocic z kolei, kierowca znak dostrzeże około 100 metrów przed skrzyżowaniem z drogą prowadzącą do Łękini. - Byłem bardzo zaskoczony. Czemu ma to służyć? To jest jakiś absurd. Przecież nie mam innego dojazdu do fermy w Łękini. Z Koczały mam tutaj siedem kilometrów. Jeśli pojadę pod zakaz, to narażę się na mandat i punkty karne. Kto mi zwróci pieniądze? Mogę oczywiście jeździć przez Miastko, ale to jest naokoło i wówczas mam 35 kilometrów. Kto za to zapłaci? - dopytuje Bernard Derwisz, zawodowy kierowca. Zwraca też uwagę, że ani w Miłocicach, ani w Koczale, nie ma żadnej informacji, że drogą nie mogą poruszać się samochody ciężarowe o dopuszczalnej masie całkowitej powyżej 15 ton. - Jadąc od strony Miłocic z kolei, znak stoi w krzakach. Zauważyłem go dopiero z 15 metrów - mówi Derwisz.
Zmianę organizacji ruchu wprowadził właściciel drogi - starosta człuchowski Aleksander Gappa. - Mamy stosowne badania, zgodnie z którymi musieliśmy wprowadzić ograniczenia, żeby droga nie została uszkodzona. Niestety tonaż 50, 60 ton zagraża prawidłowemu utrzymaniu stanu drogi. Zachowanie ciężkich przewozów jest możliwe po wystąpieniu przedsiębiorstwa z wnioskiem o wydanie zezwolenia - stwierdził starosta Gappa i zapewnił, że uzupełniające znaki informujące o ograniczeniu tonażu wkrótce się pojawią. Tyle tylko, że od zmiany minęły prawie dwa tygodnie, a stosownego oznakowania przy drogach krajowych brak!
Ciekawostką jest to, że jak wynika z naszych informacji, firma Goodvalley, która w Łękini ma fermę trzody chlewnej, stosowne pozwolenia na przejazd samochodów ciężarowych już otrzymała. Nie jest to jednak jedyne przedsiębiorstwo, które korzysta z transportu kołowego. Drogą tą jeżdżą ciężarówki do firmy zajmującej się przetwórstwem warzyw, a także zakładów usług leśnych. Niedawno zaczęły z niej korzystać także auta wywożące na zlecenie syndyka gruz z dawnego lotniska. - Większa część tego, co będzie wywożone z lotniska, a będzie to parędziesiąt TIR-ów, pojedzie przez Koczałę - mówi syndyk spółki Rudy Rydz Jarosław Banasik. - Tereny lotniska w planach zagospodarowania przestrzennego są jako przemysłowe. Rozmawiam naprawdę z dużymi przedsiębiorcami, którzy mogliby tutaj zainwestować. Ograniczenie może zdecydować o wycofaniu się z rozmów - zaznacza Banasik.
Kuriozalne w tej całej sytuacji jest to, że wójt Koczały Jerzy Bajowski wydał pozytywną opinię w tej sprawie. - Chodzi o tonaż wywożony z terenu lotniska. Nie przeszkadza to naszym przewoźnikom w wystąpieniu o pozwolenie na przejazd - kwituje Bajowski. Wójt twierdzi też, że zdaje sobie sprawę z konsekwencji swojej opinii. Teraz bowiem przez centrum Koczały będzie jeździć zdecydowanie więcej aut ciężarowych. - Ruch nie poleci przez całe centrum. W lewo pojadą. Cały czas leci taki transport przez Koczałę. Droga przez Koczałę jest właściwie do remontu. Intencją było to, żeby nie rozwalać tego, co jest jeszcze dobre - mówi wójt.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czluchow.naszemiasto.pl Nasze Miasto