Znaki pojawiły się z końcem czerwca. Zgodnie z nimi, samochody ciężarowe powyżej 15 ton nie mogą poruszać się drogą powiatową z Koczały do Miastka przez Miłocice na odcinku około dwóch kilometrów. Jadąc z Koczały znak ustawiony został tuż przy skrzyżowaniu z drogą do Grabowa. Jadąc z Miłocic z kolei, kierowca znak dostrzeże około 100 metrów przed skrzyżowaniem z drogą prowadzącą do Łękini. - Byłem bardzo zaskoczony. Czemu ma to służyć? To jest jakiś absurd. Przecież nie mam innego dojazdu do fermy w Łękini. Z Koczały mam tutaj siedem kilometrów. Jeśli pojadę pod zakaz, to narażę się na mandat i punkty karne. Kto mi zwróci pieniądze? Mogę oczywiście jeździć przez Miastko, ale to jest naokoło i wówczas mam 35 kilometrów. Kto za to zapłaci? - dopytuje Bernard Derwisz, zawodowy kierowca. Zwraca też uwagę, że ani w Miłocicach, ani w Koczale, nie ma żadnej informacji, że drogą nie mogą poruszać się samochody ciężarowe o dopuszczalnej masie całkowitej powyżej 15 ton. - Jadąc od strony Miłocic z kolei, znak stoi w krzakach. Zauważyłem go dopiero z 15 metrów - mówi Derwisz.
Zmianę organizacji ruchu wprowadził właściciel drogi - starosta człuchowski Aleksander Gappa. - Mamy stosowne badania, zgodnie z którymi musieliśmy wprowadzić ograniczenia, żeby droga nie została uszkodzona. Niestety tonaż 50, 60 ton zagraża prawidłowemu utrzymaniu stanu drogi. Zachowanie ciężkich przewozów jest możliwe po wystąpieniu przedsiębiorstwa z wnioskiem o wydanie zezwolenia - stwierdził starosta Gappa i zapewnił, że uzupełniające znaki informujące o ograniczeniu tonażu wkrótce się pojawią. Tyle tylko, że od zmiany minęły prawie dwa tygodnie, a stosownego oznakowania przy drogach krajowych brak!
Ciekawostką jest to, że jak wynika z naszych informacji, firma Goodvalley, która w Łękini ma fermę trzody chlewnej, stosowne pozwolenia na przejazd samochodów ciężarowych już otrzymała. Nie jest to jednak jedyne przedsiębiorstwo, które korzysta z transportu kołowego. Drogą tą jeżdżą ciężarówki do firmy zajmującej się przetwórstwem warzyw, a także zakładów usług leśnych. Niedawno zaczęły z niej korzystać także auta wywożące na zlecenie syndyka gruz z dawnego lotniska. - Większa część tego, co będzie wywożone z lotniska, a będzie to parędziesiąt TIR-ów, pojedzie przez Koczałę - mówi syndyk spółki Rudy Rydz Jarosław Banasik. - Tereny lotniska w planach zagospodarowania przestrzennego są jako przemysłowe. Rozmawiam naprawdę z dużymi przedsiębiorcami, którzy mogliby tutaj zainwestować. Ograniczenie może zdecydować o wycofaniu się z rozmów - zaznacza Banasik.
Kuriozalne w tej całej sytuacji jest to, że wójt Koczały Jerzy Bajowski wydał pozytywną opinię w tej sprawie. - Chodzi o tonaż wywożony z terenu lotniska. Nie przeszkadza to naszym przewoźnikom w wystąpieniu o pozwolenie na przejazd - kwituje Bajowski. Wójt twierdzi też, że zdaje sobie sprawę z konsekwencji swojej opinii. Teraz bowiem przez centrum Koczały będzie jeździć zdecydowanie więcej aut ciężarowych. - Ruch nie poleci przez całe centrum. W lewo pojadą. Cały czas leci taki transport przez Koczałę. Droga przez Koczałę jest właściwie do remontu. Intencją było to, żeby nie rozwalać tego, co jest jeszcze dobre - mówi wójt.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?