Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czarne. Nie można się bać - mówią kobiety za murami zakładu karnego

PIOTR FURTAK
Fot. PIOTR FURTAK
Fot. PIOTR FURTAK
Zaraz po studiach Julita Błach-Klepacka zaczęła pracę w jednym ze szczecineckich internatów. W ubiegłym roku przeniosła się do Czarnego. Jest wychowawczynią w pawilonie "P" tutejszego więzienia.

Zaraz po studiach Julita Błach-Klepacka zaczęła pracę w jednym ze szczecineckich internatów. W ubiegłym roku przeniosła się do Czarnego. Jest wychowawczynią w pawilonie "P" tutejszego więzienia. Do pracy w internacie nie tęskni. Jak mówi - dopiero za więziennymi murami zaczęła się realizować jako wychowawczyni. Wcześniej nie miała takich szans.

Młodszy chorąży Błach-Klepacka jest jedną z sześciu pań pracujących w ZK Czarne jako wychowawczynie - bezpośrednio na pawilonach. Andrzej odsiaduje dwudziestopięcioletni wyrok za morderstwo. Za sobą ma już 12 lat odsiadki. Siedział nie tylko w Czarnem, ale również w Sztumie. Twierdzi, że dopiero nowa wychowawczyni pomogła mu inaczej spojrzeć na życie.

- Wbrew pozorom facet faceta nie zawsze zrozumie - twierdzi Andrzej. - To dzięki pani Julicie odbiłem się od dna. Wcześniej miałem mnóstwo problemów. Bardzo dużo rozmawialiśmy, to właśnie pani Julita podrzuciła mi książkę, dzięki której sporo zrozumiałem. Większość więźniów woli załatwiać sprawy z kobietami. Gdy mają wybór wolą iść do wychowawczyni.
Rozmawiamy w pokoju wychowawców pawilonu "P". Na stole "herbatka szczęścia" zaparzona przez wychowawczynię. Andrzej na jej temat mógłby opowiedzieć sporo. Broń Boże, nic złego. Domaga się, żeby zrobić mu zdjęcie do gazety z panią Julitą. Jest wyraźnie rozczarowany, że rozmowa trwa zaledwie kilka minut.

Co skłoniło ją do pracy właśnie w więzieniu? Jak sobie z tym radzi?
- Takie mam wykształcenie - mówi pani Julita. - Poza tym zawsze chciałam pracować jako wychowawca. Podstawowy warunek to nie bać się pracy w tym miejscu. Na szczęście kobiety są chyba silniejsze psychicznie od mężczyzn, a psychika w tej pracy to podstawa. Trzeba zejść do poziomu więźniów, spowodować żeby czuli przed nami respekt.

Według wychowawczyni paradoksalnie dużo trudniej wychowywać młodzież.
- Pracowałam w internacie i coś na ten temat wiem - twierdzi wychowawczyni. - Młodzież piła alkohol, zażywała narkotyki i w zasadzie była bezkarna. Podczas dyskotek nie raz zdarzało się, że przyjeżdżała policja. Wychowawcy niewiele mogli zrobić, tym bardziej, że byli nie tylko wychowawcami, ale jednocześnie portierami czy pracownikami kuchni.
Przez kilkanaście miesięcy pracy w zakładzie karnym nie miała większych kłopotów z agresją ze strony więźniów. Oczywiście - ich reakcje są bardzo różne - szczególnie wówczas, gdy ktoś trafia do izolatki. W zasadzie jednak nie jest źle. Aby normalnie funkcjonować trzeba być twardym. Tutaj kobieta, nawet jeśli chodzi w "miniówce", to tak naprawdę musi nosić spodnie. Mimo że wychowawczynie pełnią za murami rodzaj "obyczajowych hamulcowych", a więźniowie starają się przy nich zachowywać kulturalnie i chociażby nie rzucać mięsem, im samym czasami się to zdarza.

- Nieraz nie ma wyjścia i pada mocniejsze słowo, staramy się jednak ograniczać takie sytuacje - mówi mł. chorąży Błach-Klepacka. - W końcu to my jesteśmy od tego żeby dawać przykład.
Oczywiście każda z pań pracujących za więziennymi murami ma świadomość, że nie opiekuje się aniołkami. Dlatego też są przygotowane na niespodzianki.
- Tutaj nie wiadomo kiedy może się coś zdarzyć - mówi Justyna Andrzejczak z pawilonu "A", z najdłuższym stażem w roli wychowawczyni. - Każdy dzień jest inny. O rutynie nie ma mowy.
"Lady" - bo taką ksywę wśród skazanych otrzymała pani Justyna, doskonale pamięta 2 czerwca 1996 roku - pierwszy dzień pracy w ZK.
- Czułam, że byłam pod stałą obserwacją - mówi kapitan Andrzejczak. - Była to moja pierwsza praca po studiach. Podchodzili do mnie z dużą rezerwą, bo byłam pierwszą kobietą na oddziale. Było mi nieco łatwiej gdyż pochodzę z rodziny funkcjonariuszy. Dość szybko skazani się otworzyli. Jest wiele rzeczy, których nie powiedzą wychowawcy, a wychowawczyni - tak. Z wychowawczynią najchętniej rozmawiają o rodzinie. O problemach z żoną, dziewczyną... Więźniowie wolą o tym dyskutować z kobietą. Skazani nie ukrywają, że wychowawczynie powodują, że w więzieniu mają namiastkę rodziny.
Kobiety na oddziałach wprowadziły jednak małą rewolucję.
- Potrafimy ich zawstydzić - mówi pani Justyna. - Zwracamy im uwagę na przykład na brzydki zapach w celi. Prosimy, żeby się umyli czy posprzątali. Czasami trzeba uczyć ich wieszać firanki.
Powody do wstydu bywają również inne. Kapitan Andrzejczak pamięta sytuację, gdy jeden ze skazanych krępował się poprosić ją o pozwolenie na spotkanie intymne z żoną w specjalnej celi. To było jednak na początku jej kariery "więziennej". Dzisiaj więźniowie przyzwyczaili się już do kobiet za murem.
Ani kapitan Andrzejczak, ani Julita Błoch-Klepacka nie miały na szczęście niemoralnych propozycji ze strony więźniów. Nie oznacza to jednak, że niektórzy skazani nie myślą podobnymi kategoriami.
- Jest pan heteroseksualny? - Waldemar, jeden ze skazanych, pytaniem odpowiada na pytanie o to czy kobiety są potrzebne w takim miejscu jak więzienie. - Jeśli tak, to zna pan odpowiedź na to pytanie. Kiedy mam jakąś sprawę do załatwienia wolę rozmawiać z wychowawcą. Faceci są konkretni, kobiety niekoniecznie.
Kilka lat temu podczas zbierania informacji do materiału poświęconego pedofilom w więzieniu jedna z pań - psychologów nie zgodziła się na zrobienie jej zdjęcia do gazety obawiając się, że jej wizerunek może być później wykorzystywany przez więźniów do "niecnych" celów. Tym razem większy kłopot mieliśmy z mężczyznami, którzy nie chcieli zgodzić się na fotografię. Julita Błach-Klepacka długo przekonywała kolegów, funkcjonariuszy więziennych, aby zgodzili się na zdjęcie w jej towarzystwie do gazety. W końcu udało jej się przekonać jednego ze strażników.
Dzisiaj w Czarnem nikt nie wyobraża już sobie, aby w zakładzie nie było kobiet - wychowawczyń.
- Kobiety łagodzą obyczaje - mówi Franciszek Tarasewicz, dyrektor więzienia w Czarnem. - Nawet najgroźniejsi przestępcy przy kobietach starają się nie kląć i zachowują się przyzwoicie. Panie nie stoją na wieżach czy na bramie, ale ich rola jest nie do przecenienia.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czluchow.naszemiasto.pl Nasze Miasto