Takich emocji nie spodziewał się chyba nikt z ponad 300 kibiców, którzy zgromadzili się na stadionie MKS. Co prawda będący wyżej w tabeli gospodarze byli cichymi faworytami tego pojedynku, ale przecież Piast to zespół z przeszłością trzecio- i czwartoligową, a i same derby kierują się swoimi prawami.
Z konieczności w bramce Piasta musiał wystąpić Jocz, zawodnik z pola. Rozpoczęło się obiecująco dla gości. Już w 2 minucie meczu po rzucie wolnym strzał Kądzieli trafił w słupek, a piłka potoczyła się wzdłuż bramki i wyszła w pole. Po kilku minutach był wolny dla gospodarzy. Tym razem Kisełyczka uderzył tak precyzjnie, że Joczowi pozostało wyjąć piłkę z siatki. Później MKS zaatakował jeszcze groźniej, ale zawodnicy z Debrzna albo pudłowali, albo nie potrafili zachować zimnej krwi. Gdy wydawało się, że piłka nie zjadzie drigi do bramki - niespodziewanie po muśnięciu piłki głową Kądziela doprowadził do remisu. Takim wynikiem zakończyła się pierwsza odsłona spotkania. Po przerwie pierwsi zdobyli bramkę gospodarze - piłka po strzale Wójtowicza zatrzepotała w siatce. To podrażniło człuchowian i po kilku minutach po uderzeniu Wnuka-Lipińskiego był remis, a dziesięć minut później ponownie do bramki trafił Kądziela. Wydawało się, że już nic nie może się zdarzyć i goście wywiozą upragnione 3 pkt. Jednak to co się stało w doliczonym czasie gry, to był istny horror dla trenerów obydwu zespołów. Najpierw Kisełyczka już dwie minuty po regulaminowym czasie gry z rzutu wolnego doprowadził do remisu, a dwie minuty później ten sam zawodnik po raz trzeci w tym spotkaniu strzelił zwycięskiego gola i trzecią swoja bramkę z wolnego!
Świątek w finale turnieju w Rzymie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?