Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Fragment Szlaku Zapomnianych Fortyfikacji pod Białym Borem okiem fotoreportera. Może wybierzecie się na spacer? (FOTO)

Maria Sowisło
Maria Sowisło
Miłośniczką budowli militarnych nie byłam. Do czasu... Nigdy nie myślałam, że łażenie po lasach w poszukiwaniu śladów Wału Pomorskiego może dostarczyć tyle frajdy. Ale po kolei.

Cudze chwalicie, swego nie znacie - to znany cytat z utworu Stanisława Jachowicza. Idealnie pasuje do wycieczki, w którą chcę zabrać dzisiaj naszych Czytelników. A co jest najbardziej znane w regionie prócz zbója Rummela? Bunkry! Naszym przewodnikiem został Kazimierz Szpakowski. Człowiek, który o budowlach wie niemal wszystko. Na wycieczkę umawialiśmy się kilka miesięcy. W końcu udało się. Spotykamy się na parkingu pod dyskontem w Miastku. Jedziemy jednym autem. Ja, Kazimierz Szpakowski, Dariusz Jawor i Tadeusz Ginter. Kierowca - kuzyn pana Kazika. Jeszcze pana, bo po chwili wszyscy jesteśmy na „ty”.

Siedem ton

Jedziemy w kierunku Sępolna Wielkiego. - Zaczniemy od ostatniego bunkra na szlaku. To była siedziba dowództwa - zapowiada Kazik i prowadzi przez pole. Jest zgoda rolnika, co potwierdza Piotr Letki z Muzeum Wału Pomorskiego i Militarnej Historii Pomorza, które prowadzi Ogólnopolskie Stowarzyszenie Turystyczno-Historyczne Jazda 4x4. To właśnie ta organizacja wytyczyła szlak Zapomnianych Fortyfikacji. Wystarczy nie niszczyć plonu na polu. Idziemy ścieżką jaką wyznaczył ciągnik. Docieramy do kępy drzew. - Tu jest widoczna izba bojowa, zamknięta kiedyś płytą pancerną, z polem obstrzału wzdłuż drogi do Sępolna Wielkiego.

Płyty pancerne były usuwane w latach 50. Do tego powołana została specjalna jednostka saperów, którzy wiedzieli w jakim miejscu i ile ładunku wybuchowego trzeba podłożyć, żeby usunąć taką płytę. Nie było to łatwe, bo płyta pancerna miała 10 centymetrów grubości i ważyła siedem ton

- wyjaśnia Kazik.

Jeden wielki majstersztyk

W tym bunkrze doskonale zachowały się napisy. Aż trudno uwierzyć, że farba nawet nie wyblakła, a minęło już ponad 80 lat. Zachowały się też metalowe haki do łóżek, a metalowy strop jest tylko lekko pokryty rdzą. - Po wybudowaniu bunkra, Niemcy wysyłali specjalną komisję, która sprawdzała czy wszystko jest jak należy. Tu nie mogło być miejsca na fuszerkę - mówi Kazik. Skąd to wszystko wie? - Z książek - śmieje się i dodaje, że po bunkrach chodził już w latach 70. Jest po tej dłuższej zasadniczej służbie wojskowej. - Lepiej nie mogłam trafić - myślę sobie. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, ile pomieszczeń jest w pierwszym na drodze naszej wędrówki bunkrze. Bardziej zajęły mnie wąskie przejścia z okienkami strzelniczymi, wyjście ewakuacyjne zabite deskami…

Tu jest ukryty kanał prowadzący pionowo w górę. To była ostatnia droga ucieczki

- zaznacza Kazik.
Wychodzimy przed schron. Krajobraz sielski. Pole z dopiero co wzrastającym zbożem. - A teraz jak myślisz? Gdzie mamy iść - pyta Kazik. Z przyrodą jestem za pan brat, więc obserwuję widnokrąg. No gdzie jest kolejny bunkier? Pewnie między drzewami. Kazik chyba czyta mi w myślach. - Tylko pamiętaj, że drzewa które widzisz, urosły po wojnie. Nie było ich kiedy budowane były bunkry - stwierdza. Poddaję się. - Spójrz na pole. Widzisz żeby gdzieś rośliny miały inny kolor niż te obok? - dopytuje. Bingo. Faktycznie od bunkra dowództwa w kierunku kępy drzew, ciemniejsza zieleń wyznacza zygzak. - To ślad po okopach. Nie były budowane w linii prostej, bo wówczas ostrzał z powietrza powybijałby żołnierzy jak kaczki - stwierdza i ruszamy w drogę.

Jeden obok drugiego

Kolejna kępa drzew otoczona jest jakby fosą. Gdzieniegdzie zagłębienia są większe. - To była linia obrony ze stanowiskami dla karabinów - wyjaśnia Kazik. Docieramy do wejścia bunkra. Tym razem moja uwagę zwracają otwory w ścianach z napisami Bellüftung i Entlüftung. Nie będę się wymądrzać. Języka niemieckiego nie poznałam nawet w stopniu komunikatywnym.

To wentylacja, a tu obok są kanały komunikacyjne. Wszystko musiało być tu tak urządzone, żeby w razie czego obsada schronu mogła tu w miarę normalnie żyć nawet kilka tygodni, nie wychodząc na zewnątrz

- spieszy z wyjaśnieniami Kazik, a ja zauważam, że jeden z otworów jest cały okopcony. Na pewno od piecyka, który musiał być, bo zimą żołnierze Wehrmachtu też musieli tu żyć. Kazik potwierdza. Kilka metrów dalej - drugi schron. Tak blisko siebie? - Tu był szaniec z dwoma małymi bunkrami. Wybudowane zostały w 1936 roku. Teren wokół jest obniżony, a w nim ułożone zostały zwoje drutu kolczastego. Te uskoki i rowy były tak wybudowane, żeby były przeszkodą tez dla pojazdów.

Zwróć uwagę na masę jeżyn które tu rosną. Zostały celowo posadzone. To taki naturalny drut kolczasty

- wyjaśnia Kazik. W życiu bym nie pomyślała, żeby jeżyny potraktować jako narzędzie do obrony. Choć kują niemiłosiernie. Tutaj dostrzegam pierwszą tablicę informacyjną. I są oznaczenia szlaku. Nie sposób się zgubić.

Jedna była ślepa

Idziemy dalej. Idziemy, idziemy, idziemy, a w pewnej chwili za rękę łapie mnie Tadeusz. - A ty gdzie chcesz iść? Tutaj jest kolejny bunkier - śmieje się ze mnie. I ma rację. W życiu bym nie sądziła, że kępa krzaków kryje kolejny schron bojowy. W dodatku nie byle jaki.- Tu była kopuła schronu. Umieszczony był w niej karabin maszynowy. Kopuła została wysadzona po wojnie. Budowa trwałaby w nieskończoność. Niemcy jednak użyli kolejki wąskotorowej do przewożenia materiałów. Torowisko zostało później zdemontowane - wyjaśnia Kazik. I rzeczywiście z jednej strony do schronu prowadzi jakby droga o szerokości kilkunastu metrów. W środku z kolei w pierwszym pomieszczeniu, tym bez płyty pancernej, na środku jest kupa piachu. Skąd? - Wszystkie wyjścia awaryjne w bunkrach, które widziałaś, były zamknięte deskami. Tutaj zostały usunięte albo po prostu były tak spróchniałe, że uległy naporowi piasku - wyjaśnia Kazik. Po małym rekonesansie, sprawdzeniu czy jest wymalowana data budowy - 1936 rok - ruszamy dalej.

Zwyczajne życie żołnierza

Pomimo oznaczeń szlaku, chwilę zajmuje nam odnalezienie kolejnego schronu bojowego. Jest ukryty tuż przy polnej drodze. Właściwie trzeba wejść na wzniesienie. Stoimy na jego dachu. Po ponad godzinnej wędrówce dopada mnie myśl.

Kazik, skoro oni wiele dni spędzali w takim bunkrze i nie mogli nawet wyjść, to gdzie się załatwiali

- dopytuję, obserwując haki nad wejściem - tym w którym była montowana płyta pancerna. - Mieli wiadra z pokrywką wypełnione najczęściej torfem lub piaskiem. Co jakiś czas były opróżniane - mówi Kazik i wyjaśnia, bo zauważył że przyglądam się hakom, że montowana była na nich siatka maskująca. Po raz kolejny przypomina, że schrony bojowe nie były budowane w lesie, a w szczerym polu. Drzew nie było tutaj przed 80 latami.

Komu potrzebne pyrki?

Idziemy dalej. Kolejny bunkier na trasie umiejscowiony jest tuż przy jeziorze Cieszęcino, wygląda już bardziej jako ziemianka, a nie budowla militarna sprzed ponad 80 lat. Tablica tuż przed nim informuje, że jest to schron jednosektorowy z osłoną wejścia. Tam, gdzie kiedyś znajdowała się pancerna płyta osłaniająca strzelnicę karabinu, stoją plastikowe skrzynki i ułożone równo tafle styropianu. Wejścia z kolei bronią współczesne drzwi metalowe. Nie posiadają klamki. Nie są też zamknięte na klucz. Ciekawski turysta zajrzy do środka i… Osłupieje ze zdumienia. Po obu stronach pomieszczenia leży mnóstwo kilogramów ziemniaków. Na suficie z kolei dynda kabel elektryczny zakończony oprawką i żarówką. Skoro wejść się nie da od strony płyty pancernej, może tradycyjne wejścia z drugiej strony budowli są odsłonięte. Nic bardziej mylnego. Wejścia zostały zabite okrąglakami sosnowymi. Jedyna ciekawostka jaka może zmniejszyć złe wrażenie, to widoczny kanał wyjścia awaryjnego.

Im bliżej ludzi, tym gorzej...

Zniesmaczeni idziemy do ostatniego lub bardziej pierwszego na szlaku znajdującego się przy drodze powiatowej z Białego Boru do Sępolna Wielkiego. Zresztą tuż przy asfalcie znajduje się pierwszy z bunkrów. I tutaj można śmiało rozpocząć wędrówkę. Co prawda, ten pierwszy jest trochę zdewastowany. Leżą w nim potłuczone butelki, a jedno z wejść jest zakratowane. Na ścianach z kolei ktoś pomarańczową farbą wyrażał, co myśli. Wulgaryzmów nie brakuje. Tradycyjnie. Ale na początek, klimat ciekawy. To tak jak z jedzeniem czegoś smacznego. Po każdym kęsie ma się ochotę na więcej. - To drugi schron dowodzenia. Posiadał pomieszczenia łączności, dowódcy, izbę bojową i przedsionek.

Zwróć uwagę na wloty wentylacji. Wszystkie są zakratowane. Dzięki temu nie było ryzyka, że ktoś zakradnie się i wrzuci przez otwór granat

- wyjaśnia Kazik. Jako miłośnik fortyfikacji Wału Pomorskiego jest zniesmaczony ogólnym bałaganem.

Bunkry na długo przed 1 września

Tu kończymy wędrówkę, w pamięci zachowując te utrzymane w lepszym porządku, zachowane w leśnej głuszy. - Aż trudno uwierzyć, że Niemcy swoją wschodnią granicę umacniali już w latach 20. ubiegłego wieku co? - dopytuje Kazik. Faktycznie, bo skoro bunkry nieopodal Sępolna Wielkiego były wybudowane w 1936 i 1937 roku, a wojna wybuchła 1 września 1939 roku, to oznaczałoby, że Adolf Hitler długo przed tą datą planował zapanować nad Europą. Nigdy nie byłam dobra z historii. - Ta nasza część Wału Pomorskiego była budowana do 1937 roku od Gorzowa Wielkopolskiego aż do Białego Boru i Polanowa - dodaje Kazik i zaznacza, że jest co zwiedzać i co oglądać przez wiele tygodni.

Pomysł na wyprawę!

W sumie tego dnia zrobiliśmy około sześciu kilometrów. Jak mówi nasz przewodnik, to tylko ułamek tego, co można obejrzeć w okolicy. Z nadzieją na kolejne wyprawy kończymy wędrówkę. A was, drodzy Czytelnicy zachęcamy do wyprawy. Koniecznie weźcie ze sobą kanapki i picie. Mapa będzie potrzebna dla bezpieczeństwa, ale szlak jest naprawdę świetnie oznaczony. Szukajcie na drzewach białych kwadratów, w których środku jest mniejszy czarny kwadrat. Nie zgubicie się na pewno.

Opis szlaku

Szlak Zapomnianych Fortyfikacji wchodzi w skład Szlaku Zachodniopomorskich Fortyfikacji. Szlak okrężny o długości 2,85 km przebiega w południowo-zachodniej części Białego Boru. Po drodze spotkamy siedem schronów bojowych oraz pozostałości po transzejach i umocnieniach ziemnych. Trasa łatwa do pokonania i na całej długości przejezdna rowerem. Liczy ok. 30 km i składa się z 12 najciekawszych historycznie i przyrodniczo odcinków. Turysta przemierzający wyznaczone trasy zwiedzi około 100 obiektów z przed oraz z II wojny światowej, pozna ich historię, przeznaczenie oraz umiejscowienie w otaczającej przyrodzie.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na miastko.naszemiasto.pl Nasze Miasto