On oraz jego brat Zdzisław mieszkający na co dzień w Lęborku znaleźli się gronie 350 osób - członków Ogólnopolskiego Stowarzyszenia "Rodzina Policyjna 1939" oraz Rodzin Katyńskich, którzy na początku września uczestniczyli w pielgrzymce organizowanej przez Radę ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa.
Pielgrzymi 1 września nad ranem wyruszyli specjalnym pociągiem z Warszawy do Twery w Rosji. Tam, po około 30 godzinach podróży, przesiedli się do autobusów i udali się na polski cmentarz wojenny w Miednoje, gdzie 2 września odbywały się uroczystości związane z 70. rocznicą Zbrodni Katyńskiej oraz 10. rocznicą otwarcia cmentarza w Miednoje.
- Dużo, i słusznie, mówi się o Katyniu, ale niewielu wie, że największy cmentarz polski poza granicami kraju znajduje się właśnie w Miednoje -mówi Jerzy Żmuda. - Tam jest 6361 mogił polskich policjantów, pograniczników, żandarmów, sędziów, czy księży. O Katyniu jest głośniej, bo tam leżą oficerowie, profesorowie i inni przedstawiciele elit. O mogiłach w tamtym miejscu wiemy od 1943 roku, a o Miednoje dowiedzieliśmy się w po 1990 roku. Do tego czasu nie wiedzieliśmy gdzie zginął i leży dziadek. Moja mama, ostatnia żyjąca córka dziadka, nie mogła pojechać na pielgrzymkę, ale bardzo to wszystko przeżywa. Do momentu ujawnienia prawdy o Miednoje myślała, że jej ojciec zginął na Morzu Białym. Teraz staramy się pielęgnować w rodzinie, w swoim gronie pamięć o tym, co spotkało dziadka.
Dziadek pana Żmudy to Tomasz Witczak, który w 1940 roku był komendantem posterunku policji w Chojnicach. Zginął zamordowany z rąk Sowietów w Twerze, po tym jak przetrzymywany był z innymi jeńcami w obozie w Ostaszkowie (to miejsce też zwiedzali uczestnicy pielgrzymki).
- Za pierwszym razem do Miednoje udałem się w 2008 roku rządowym Tupolewem - tym samym, który rozbił się w kwietniu tego roku pod Smolenskiem - mówi Jerzy Żmuda. - Rok temu poleciało tam tylko 40 osób rządowym Jakiem, bo Tu-154 był w remoncie i ja się nie załapałem. Ponieważ była to moja druga pielgrzymka w to miejsce, przeżywałem to inaczej. Byłem już przygotowany. Obserwowałem tych co byli pierwszy raz, ich emocje. Tego nie da się opisać. Każdy w ciszy podchodził do tablicy swojego przodka, zapalał znicz i modlił się w zadumie. Wielu nie mogło powstrzymać płaczu. Samo miejsce robi ogromne wrażenie, szczególnie monumentalne drzewa - niemi świadkowie wydarzeń z 1940 roku. Z kolei widok wysokich czapek rosyjskich policjantów powodował, że krew się gotowała. Tadeusz Konon, prezes Warszawskiego Stowarzyszenia "Rodzina Policyjna 1939", powiedział do mnie znamienne słowa: "Zwróć uwagę na to, że nie zauważysz tu żadnego ptaka, nie usłyszysz ich śpiewu. Panuje tu wszechobecna pustka i cisza".
Same uroczystości na cmentarzy w Miednoje miały wojskową oprawę, a uczestniczyli w nich m.in. posłowie, senatorowie, czy komendant główny policji.
- Kompania honorowa wojska, salwy honorowe - to wszystko dodawało powagi i kojarzyło się z tym, co przeżywali tu pomordowani - mówi mieszkaniec Rychnów. - Oni zginęli od strzałów w tył głowy tylko dlatego, że byli polskimi policjantami. Bez winy, bez procesu, bez wyroku. Człowiek psa by tak nie zabił.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?