Pan Jerzy Knajdek dzieciństwo i wczesną młodość spędził w Bydgoszczy. Mieszkał nieopodal przystani – przy ulicy Babia Wieś, gdzie jeszcze przed wojną miał okazję podziwiać żaglówki nad Brdą. Po wojnie sam wstąpił do reaktywowanej 16. Żeglarskiej Drużyny Harcerskiej.
-Szacunek dla harcerstwa wtedy był niesamowity - zanim nas zlikwidowano. Otrzymaliśmy szalupy dla tej drużyny. Oczywiście to były prezenty powojenne, bardzo zniszczone. My, jako młodzi chłopcy pod opieką przedwojennych szkutników te łodzie odbudowaliśmy. W 1947 roku popłynęliśmy na morze. Komendantem był przedwojenny harcerz.
- mówi Jerzy Knajdek.
Po likwidacji drużyny przez władze komunistyczne pan Jerzy zajął się przede wszystkim pracą, edukacją i rodziną – zdobył tytuł inżyniera technologii drewna i w 1964 roku jako specjalista z tej dziedziny podjął pracę w człuchowskim Zakładzie Przemysłu Terenowego. Jak przyznaje, decyzja o przeprowadzce wraz z żoną i dzieckiem nie była łatwa – głównie ze względu na problemy mieszkaniowe. Państwo Lucyna i Jerzy Knajdkowie mieli spędzić w Człuchowie najwyżej dwa lata, ale ich losy potoczyły się tak, że w naszym mieście pozostają do dziś!
Okazało się, że Człuchów jest świetnym miejscem na kontunuowanie żeglarskiej pasji. Pan Jerzy podjął ścisłą współpracę z Zasadniczą Szkołą Zawodową w Człuchowie.
- Przyjechał tutaj z Włocławka Wiesław Caban. Był żeglarzem i założył przy szkole drużynę żeglarską. Dowiedział się, że jestem żeglarzem. W związku z moim doświadczeniem prowadziłem całe szkolenie żeglarskie – oczywiście wszystko zgodnie z etyką żeglarską.
- opowiada pan Jerzy.
W ten sposób już od lat 60. żeglarstwo w Człuchowie zaczęło się szybko rozwijać. Oprócz szkolnej drużyny powstał ośrodek szkoleniowy o zasięgu wojewódzkim (wówczas woj. koszalińskie). W tamtych czasach przystań znajdowała się na terenie człuchowskich Łazienek nad Jeziorem Miejskim. Ośrodek był prężny, pod okiem instruktorów wykształciło się wielu żeglarzy. Co roku odbywały się też obozy żeglarskie.
W odnowionych Łazienkach odbywały się także zajęcia Zasadniczej Szkoły Zawodowej – wówczas ośrodek żeglarski bardzo ściśle współpracował z jej dyrektorem, a obecnie patronem – Józefem Szymczakiem. Niestety żeglarstwo w Człuchowie podupadło po pożarze, w którym spłonęło część zabudowań zabytkowych Łazienek…
Nie podupadła jednak sama idea – wielu żeglarzy z Człuchowa latami myślało o tym, gdzie zorganizować nową przystań. W 1996 roku postanowili wziąć sprawy w swoje ręce.
- Inicjatywę podjęli wyszkoleni przez mnie żeglarze. Oni wręcz zażądali: stwórzmy klub żeglarski! Pierwsze spotkanie założycielskie odbyło się w prywatnym mieszkaniu u Andrzeja Osowskiego. Spotkało się sześć osób: Andrzej Osowski , Marek Ryngwelski, Maciej Knajdek, Jarek Miluszkiewicz, Eugeniusz Macugowski i ja – wszyscy żeglarze, ludzie związani z wodą.
- wspomina pan Jerzy Knajdek.
To była jesień, było jeszcze kilka miesięcy na organizację przed rozpoczęciem sezonu – w tym na pozyskanie przystani. Wici szybko rozeszły się po mieście – już na samym początku chętnych było około 50 osób – żeglarzy, harcerzy, uczniów… Następne spotkanie zorganizowano w bursie Zespołu Szkół Technicznych (dawnej ZSZ).
- Jak już zebraliśmy się, to wytypowaliśmy zarząd - mnie wytypowano na prezesa. Skład był taki: Ossowski Andrzej, Jarek Miluszkiewicz, Marek Ryngwelski, Janusz Ryngwelski. Na tym zebraniu przyjęliśmy nazwę: Yacht Klub Człuchów.
- opowiada pan Jerzy, wykazując się świetną pamięcią.
Miejsce na przystań zaoferował Ośrodek Sportu i Rekreacji w Człuchowie – nad Jeziorem Rychnowskim, za ośrodkiem OSiR. Istniała tam nieużywana recepcja – był to jedyny budynek, nie było niezbędnych pomostów, wszystko było w opłakanym stanie. Nastroje nie były optymistyczne.
- Jak myśmy przyszli zobaczyć to miejsce, to ja patrzę na zarząd, a każdy się odwraca i mówi – to jest nie do przyjęcia! Co my zrobimy , nie mając żadnych zasobów? Jednak Po dłuższych dywagacjach powiedziałem: Słuchajcie, chłopaki – albo to, albo nic!
- wspomina żeglarz.
W ten sposób zaczęła się historia Yacht Klubu w miejscu, w którym znajduje się do dziś. Zapaleńcy mieli mnóstwo pracy, by doprowadzić obiekt do porządku – trzeba było wyremontować budynek, oczyścić teren z krzewów, doprowadzić niezbędne instalacje i pozyskać pomosty. Najważniejszy był jednak zakup łodzi. Część osób zdecydowała się na zakup prywatnych jachtów, wielka była tez pomoc lokalnych urzędów i instytucji.
- Nam pomagali ludzie, zakłady, prywatne inicjatywy. Bo chcieli w Człuchowie coś mieć! Pierwszą łodzią zakupioną to był jacht kecz – tam są dwa maszty i ster musi być za ostatnim żaglem. Ten jacht kupiliśmy, oczywiście do remontu!
- mówi Jerzy Knajdek i dodaje, że jacht był w tak słabym stanie, że następnego dnia po rozładunku… zatonął!
Później oczywiście flota się rozrosła – podobnie jak siedziba klubu. Od 25 lat Yacht Klub organizuje liczne szkolenia, obozy i inne wydarzenia związane z żeglarstwem. Pan Jerzy Knajdek już 10 lat temu oddał ster nowemu prezesowi, jednak wciąż interesuje się życiem klubu i cieszy się w nim ogromnym szacunkiem.
Podczas hucznego jubileuszu 25-lecia pan Jerzy został odznaczony medalem „Za Szczególne Zasługi dla Żeglarstwa Pomorskiego” przez Pomorski Związek Żeglarski. To piękna nagroda i dowód uznania wieloletniej pracy. To równie ważne dla lokalnej społeczności – Jezioro Rychnowskie bez majestatycznych żaglówek Yacht klubu nie byłoby takie samo!
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?