- Na pewno warto odnotować, że to pierwsza wystawa gdzie jako właściciel kolekcji występuje mój wnuk Mateusz, któremu w tym roku oficjalnie przekazałem moje zbiory - informuje kwidzynianin Jan Łomnicki.
Pan Jan właścicielem kolekcji jest od 1991 roku. To właśnie wtedy przekazał mu ją Witold Tchórzewski, z zawodu lekarz, a z zamiłowania kolekcjoner i muzealnik. Sam pochłonięty był wtedy innymi zbiorami, więc kolekcję dziadków do orzechów postawił przekazać w dobre ręce. Traf chciał, że właśnie wtedy jego pacjentem został Jan Łomnicki. Obaj panowie szybko się zaprzyjaźnili, a warszawski lekarz zaraził kwidzynianina swoją kolekcjonerską pasją.
W ten właśnie sposób Jan Łomnicki stał się posiadaczem kolekcji liczącej około 200 eksponatów. W kolejnych latach kwidzynianin dbał jednak o to by ją powiększać i w ciągu ćwierćwiecza podwoił zbiory. Teraz, ze względu na stan zdrowia, zdecydował się przekazać kolekcję wnukowi, którego wychowuje. Zresztą Mateusz czynnie towarzyszy dziadkowi, zarówno w kolekcjonowaniu jak i wystawianiu, już od 3 roku życia. W wernisażu po raz pierwszy wziął udział w Chełmnie, w 2006 r., a już rok później, w Grudziądzu, samodzielnie witał zacnych gości odczytując z kartki sakramentalne przy takich okazjach słowa: „wystawę uważam za otwartą“.
Warto wiedzieć, że na przestrzeni wieków przyrząd do rozłupywania orzechów przyjmował różne formy i kształty w zależności od ludzkiej pomysłowości i intencji, przeważnie dostosowując się do aktualnie panującej mody i stylu. Pierwsze „dziadki” trafiły do Polski z Europy Zachodniej w XVIII wieku. Przypominały swym wyglądem sylwetkę starego człowieka i stąd zapewne wzięła się polska nazwa tego przyrządu.
W kolekcji Mateusza i Jana znaleźć można dziadki do orzechów o przeróżnych kształtach m.in. żołnierza, króla, małpki, smoka, psa, ptaków a nawet Supermana czy... kobiecych smukłych ud. Wśród nich są dziadki stare i nowe, z drewna i z metalu, a nawet z plastiku. Różne jest również ich pochodzenie. W kolekcji znajdziemy np. dziadki, które wyprodukowano w Chinach, skąd trafiły do Kalifornii, a dopiero stamtąd przyleciały do Polski.
- Ciekawostką jest, że w San Francisco, w lombardzie, zostały wykupione przez przyjaciela za 20 dolarów, a koszt wysyłki do Polski wyniósł 160 dolarów - opowiada Jan Łomnicki.
Większość eksponatów to są jednak dary, prezenty okolicznościowe, lub też zostały znalezione na pchlim targu, zakupione w sklepie a nawet wykonane przez kolekcjonera.
Wernisaż wystawy odbył się 6 grudnia. Zgromadzonych najpierw przywitał gospodarz kołobrzeskiego muzeum dyrektor Aleksander Ostasz, a następnie Mateusz w imieniu kolekcjonerów. Nie zabrakło również prelekcji na temat orzechów i ich łupaczy, którą wygłosiła Janina Mazurkiewicz, muzealnik z 40 letnim stażem pracy jako kierownik Muzeum Mikołaja Kopernika w Toruniu. W uroczystościach uczestniczył również Grzegorz Piszczek, strategiczny sponsor wystawy, prezes firmy Slican z Bydgoszczy oraz Kazimierza Gorlewicza, przewodniczący Rady Miasta Kwidzyna.
- Wszystkie dzieci obecne na wernisażu zostały obdarowane prezentami od sponsorów, książeczkami o tematyce wystawy i zwiedzały kolekcję w zachwycie - relacjonuje Jan Łomnicki.
Obserwuj nas na Twitterze!
Follow https://twitter.com/KwidzynNMJak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?