Lech Poznań - Lechia Gdańsk 2:0 (0:0)

To nie był mecz Lechii, która ma problemy kadrowe. Po raz pierwszy, po powrocie do Gdańska, w podstawowym składzie biało-zielonych zagrał Marek Zieńczuk. Nic to jednak nie dało. Podopieczni trenera Tomasza Kafarskiego zagrali dobrze tylko przez pierwszych 30 minut. Gdańszczanie grali konsekwentnie i nie pozwalali mistrzom Polski, którzy mają problemy ze zdobywaniem punktów w ekstraklasie, na rozwinięcie skrzydeł. Sami groźnie kontrowali i szukali swoich szans na zdobycie gola. Nie mieli ich zbyt wiele, ale też Lech nie dochodził do czystych sytuacji bramkowych.
W końcowym kwadransie pierwszej połowy to już Lech dominował na boisku, a gdańszczanie zbyt bardzo dali zepchnąć się do obrony.
- W drugiej połowie musimy grać bardziej konsekwentnie. Nie możemy się bronić przed własnym polem karnym - przyznał w przerwie meczu Łukasz Surma, kapitan Lechii.
W drugiej połowie jednak to biało-zielonym się nie udało. Gdańszczanie nie radzili sobie w defensywie, a sami nie stwarzali zagrożenia pod bramką Lecha. A gospodarze doczekali się swoich szans i goli. Błąd w kryciu gdańszczan, szybka kontra i nieszczęście gotowe, a Sebastiana Małkowskiego pokonał Sławomir Peszko. Kilka minut później drugiego gola strzelił Artjoms Rudnevs, który wygrał pojedynek główkowy z Pawłem Nowakiem i Krzysztofem Bąkiem. Lechia nie był w stanie zmienić losów meczu i to Lech był znaczniej bliżej strzelenia trzeciej bramki niż gdańszczanie uzyskania trafienia kontaktowego.

Lech Poznań - Lechia Gdańsk 2:0 (0:0)
Bramki: 1:0 Sławomir Peszko (52), 2:0 Artjoms Rudnevs (58).
Lech: Kotorowski - Kikut, Bosacki, Arboleda, Luis Henriquez - Peszko, Injac, Możdżeń (46 Kriwiec), Stilić, Wilk (77 Đjurdjević) - Rudnevs (69 Tshibamba).
Lechia: Małkowski - Deleu (73 Dawidowski), Kożans, Bąk, Wołąkiewicz - Nowak, Surma, Zieńczuk (62 Pietrowski) - Traore (74 Sazankow), Buval, Buzała.