Za wejściówkę na zajęcia służył… wałek. Do ciasta oczywiście. Wszystko wszystkim, ale trudno byłoby przecież nastarczyć tylu kuchennych atrybutów dla chętnych. Dzieciaki dzierżyły je dumnie w rękach i od razu były gotowe do ich użycia. Najpierw trzeba było jednak zagnieść ciasto. W przypadku pączków i chrustu – najlepiej mieć sprawdzoną recepturę. Tutaj na pamięć lepiej nic nie robić.
Nad działaniami dzieci czuwała pani Barbara Tabiś, szefowa KGW i jak wieść niesie – główny smak Łużnej. Działo się wszystko, czego pieczenie pączków wymaga, a więc gromadne zagniatanie pilnowanie wagi, ciasta, sprawdzanie, czy aby dobrze rośnie, później wykrawanie, nadziewanie, aż w końcu smażenie. To samo z faworkami, przy których przygotowaniu dziecięca siła okazała się bardzo potrzebna – każda gospodyni przecież wie, że kruchość ciasta zależy od jego odpowiedniego obicia wałkiem.
Czterdziestka kucharzy rozstała się z pewnym ociąganiem, ale już zapowiedziała, że na kolejne zajęcia stawią się jak jeden mąż. Bo gdzie indziej można do woli rozsypywać mąkę i nie zważać na przyszłe sprzątanie?
Strefa Biznesu: Dzień Matki. Jak kobiety radzą sobie na rynku pracy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?