Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PKO BP Ekstraklasa. Wisła Płock-Arka Gdynia (20.06.2020). Bezbramkowy remis, który mocno przybliża Arkę Gdynia do degradacji

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Adam Danch zszedł niestety w Płocku z boiska z kontuzją.
Adam Danch zszedł niestety w Płocku z boiska z kontuzją. Michał Puszczewicz/arka.gdynia.pl
Zaledwie punkt po dzisiejszym, bezbramkowym remisie z Wisłą przywiozą z powrotem do Gdyni z Płocka piłkarze gdyńskiej Arki. Z takiego rozstrzygnięcia cieszyć mogą się jedynie gospodarze. Dla żółto-niebieskich jest to wynik, który jeszcze mocniej ogranicza ich i tak już mizerne przed starciem z „Nafciarzami” szanse na pozostanie w PKO BP Ekstraklasie.

Jeszcze przed dzisiejszym meczem trenera Arki Ireneusza Mamrota dopadł kolejny, potężny pech. Do kontuzjowanych Adama Dei i Marko Vejinovica dołączył kapitan żółto-niebieskich Pavels Steinbors. Tym samym w przypadku Łotysza przerwana została jego imponująca seria aż 111. z rzędu wstępów od pierwszej do ostatniej minuty w ligowych spotkaniach Arki Gdynia. Z konieczności w bramce gdynian stanął natomiast Marcin Staniszewski, dla którego był to debiut na tym szczeblu rozgrywek. Ireneusz Mamrot postanowił pierwszy raz, od kiedy pojawił się w Gdyni, skorzystać też z usług Fabiana Serrarensa, który pojawił się na placu gry od pierwszego gwizdka sędziego.

Szkoleniowiec Arki zapowiadał przed spotkaniem, że jego podopieczni muszą w Płocku bezwzględnie wygrać. Tej determinacji żółto-niebieskich znowu jedna nie było początkowo widać na boisku. Mecz lepiej rozpoczęła Wisła. To gospodarze kontrolowali grę i śmielej poczynali sobie w środku pola. Arka nieco rozkręciła się po pół godzinie gry, kiedy częściej zaczęła pojawiać się w okolicach pola karnego „Nafciarzy”. Dwa, trzy razy kombinacyjnie próbowali rozegrać piłkę Dawit Schirtladze z Maciejem Jankowskim i Michałem Nalepą, ale nic z tego wielkiego nie wynikło. Generalnie z boiska wiało nudą. Żaden z zespołów przez długie minuty nie był w stanie zagrozić rywalowi. Anemiczne strzał Karola Angielskiego po stronie gospodarzy, a w szeregach Arki Fabiana Serrarensa nie miały prawa zaskoczyć bramkarzy.

Arka miała nieco lepszą okazję w 35 min. gry, kiedy szarżujący Adam Danch został sfaulowany przez Michała Marcjanika w dość dogodnej odległości do oddania bezpośredniego strzału z rzutu wolnego. Niestety Michał Nalepa, który udowodnił już w przeszłości w barwach Arki, że potrafi zamieniać takie sytuacje na gole, tym razem trafił protu w mur. Na domiar złego żółto-niebieskich spotkał kolejny pech. Niedyspozycję zgłosił Mateusz Młyński i musiał zejść z boiska. Podstawowego młodzieżowca w talii Ireneusza Mamrota zastąpił Jakub Wawszczyk.

Gospodarze dogodną sytuację do objęcia prowadzenia mieli w 40 min., kiedy dośrodkowanie Piotra Tomasika blokować próbował Nalepa, a piłka przez przypadek spadła w polu karnym pod nogi Giorgiego Meberaszwilego. Gruzin na szczęście huknął wysoko ponad bramką. Arka próbowała odgryźć się trzy minuty później. Podanie Wawszczyka trafiło do Serrarensa. Napastnik Arki mógł w tej sytuacji pokusić się o próbę skutecznego strzału, jednak został zablokowany przez Alana Urygę. Na tym pierwsza połowa się zakończyła. Emocji w niej było mniej nawet, niż na grzybobraniu. Wielu kibiców niewątpliwie poczuło ulgę, słysząc gwizdek sędziego Mariusza Złotka, zapraszający obie ekipy na kwadrans do szatni.

Fani mogli mieć tylko nadzieję, że szkoleniowcy a szczególnie trener Ireneusz Mamrot, przemówią do rozsądku swoim zawodnikom, mobilizując ich do bardziej żwawej gry. I rzeczywiście, trzeba przyznać, że żółto-niebiescy po wznowieniu spotkania zaczęli częściej zatrudniać Krzysztofa Kamińskiego. Golkiper „Nafciarzy” miał problemy w 53 min. z wybiciem piłki po dośrodkowaniu Damiana Zbozienia. Chwilę później musiał wykazać się, kiedy w zamieszaniu w polu karnym po rzucie rożnym do futbolówki dopadł Adam Marciniak, oddając groźne uderzenie.

W 60 min. spotkania to jednak gospodarze powinni objąć prowadzenie. Po kontrze i idealnym zagraniu Tomasika do Meberaszwiliego tym razem mało brakowało, aby piłka wpadła do siatki. Gruzin strzelając trafił w nogę interweniującego Marciniaka, a futbolówka odbiła się od słupka.

Dla Arki był to sygnał ostrzegawczy. Żółto-niebiescy postanowili bardziej zaryzykować i śmielej zaatakować. Po dośrodkowaniu Nalepy w 64 min. meczu Maciej Jankowski przestrzelił uderzając głową. Trzy minuty później taka sama sytuacja się powtórzyła. Po chwili po podaniu Michała Kopczyńskiego szczęścia próbował Fabian Serrarens. Niestety także nie trafił w bramkę. W 74 min. podaniem Nalepie zrewanżował się Jankowski, jednak soczysty strzał pomocnika żółto-niebieskich ponownie minął słupek. Rozregulowane celowniki podopiecznych Ireneusza Mamrota spowodowały zatem, że Arka, mimo że osiągnęła przewagę, nie była w stanie udokumentować jej upragnioną bramką.

Tymczasem Wisła Płock, gdy do końca regulaminowego czasu gry pozostał kwadrans, skupiła się na na uważnej obronie i wyprowadzaniu kontr. Gospodarze wyraźnie zadowoleni byli z remisu, który podtrzymywał status quo w tabeli i powodował, że dystans Arki do „Nafciarzy” nadal wynosi dziewięć punktów. Co więcej, mało brakowało, aby jeden z kontrataków podopiecznych trenera Radosława Sobolewskiego zakończył się powodzeniem. Tym razem Tomasik w polu karnym trafił Lukę Marica, a piłka w niewielkiej odległości minęła słupek.

W 83 min. żółto-niebiescy stracili niestety kolejnego piłkarza. Z placu gry zejść musiał z kontuzją Adam Danch, którego zastąpił Frederik Helstrup. Marzenia arkowców o upragnionym zwycięstwie mógł zmaterializować jeszcze Fabian Serrarens, który jednak w ostatnich minutach gry w dogodnej sytuacji nie zdołał opanować piłki w polu karnym.

Tym samym Arka, mimo że w drugiej połowie nie można odmówić jej prób odwrócenia losów spotkania, znowu nie dała rady sięgnąć po trzy punkty. A mogła nawet przegrać, bo to ponownie jej rywal stworzył groźniejsze sytuacje. Jeszcze w doliczonym czasie gry trafić mógł dla przykładu Tomasik, który miał sporo miejsca w polu karnym, aby oddać bardziej precyzyjny strzał. Na szczęście dla żółto-niebieskich dość znacznie się pomylił.

Arkowcy po remisie w Płocku co prawda dogonili w tabeli Koronę Kielce, która przegrała z Górnikiem w Zabrzu, ale żółto-niebieskim niewiele to daje. Sytuacja gdynian w tabeli PKO BP Ekstraklasy zaczyna robić się wyjątkowo trudna. Jest dla nich korzystne natomiast, że Wisła Kraków przegrała kilka godzin po meczu w Płocku z Rakowem Częstochowa. Dzięki temu do "Białej Gwiazdy" udało się odrobić punkt. Jednak arkowcy nie ukrywali, że liczyli na więcej.

- Cały sezon tylko gadamy, napędzamy się, a znowu nie zagraliśmy tak, jak powinniśmy – mówił po zakończeniu spotkania przeciwko Wiśle wyraźnie przybity Adam Marciniak, który w Płocku w zastępstwie Pavelsa Steinborsa był kapitanem drużyny. - Nie ma sensu ciągle mówić tego samego, że walczymy, że chcemy się utrzymać. Już chyba nawet nasi kibice nie chcą w kółko tego słuchać. Liczą się czyny, a nie słowa. Prawda jest taka, że ten punkt nic nam nie daje. Oczywiście walczymy do końca, nikt nie składa broni, ale uciekł nam kolejny mecz.

Na dodatek sytuacja kadrowa Arki Gdynia z trudnej stała się obecnie wręcz tragiczna. Jeśli kontuzje Mateusza Młyńskiego i Adama Dancha wykluczą ich z udziału w zaplanowanym już na wtorek 23 czerwca spotkaniu z Zagłębiem Lubin, to będzie już można mówić o prawdziwym szpitalu w Gdyni. Warto dodać, że Ireneuszowi Mamrotowi nie ułatwi zestawienia składu na mecz z „Miedziowymi” także czwarta, żółta kartka w sezonie, jaką obejrzał w Płocku Jakub Wawszczyk. Powoduje to, że również tego zawodnika czeka przymusowa pauza.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdynia.naszemiasto.pl Nasze Miasto