Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Smród, jakby ktoś trzymał trupa w szafie. Człuchowskie instytucje nie chcą pomóc mieszkańcom osiedla Piastowskiego

Maria Sowisło
Maria Sowisło
Mieszkańcy są tak zdesperowani, że "uderzają" gdzie popadnie, by ktoś zwrócił uwagę na główny problem. A jest nim potworny smród z jednego z mieszkań
Mieszkańcy są tak zdesperowani, że "uderzają" gdzie popadnie, by ktoś zwrócił uwagę na główny problem. A jest nim potworny smród z jednego z mieszkań fot. Maria Sowisło
Potworny smród na klatce schodowej, inwazja pcheł, szczurów – tak w wielkim skrócie przedstawia się życie mieszkających w budynku wielorodzinnym na osiedlu Piastowskim w Człuchowie. Winną takiej sytuacji ma być jedna z lokatorek. Sanepid, urzędnicy, policjanci, pracownicy socjalni i spółdzielni „Pomorzanka” o sprawie wiedzą i… rozkładają ręce.

Szkoda, że każdemu z czytających ten artykuł nie można przesłać zapachu… Na klatce schodowej jednego z bloków na osiedlu Piastowskim panuje potworny smród. Szczerze, to od razu człowieka mdli. Nie inaczej jest w mieszkaniach.

- Dzisiaj to jest nawet czym oddychać. Aż dziwne, bo normalnie każdy, kto wchodzi, wybiega zaczerpnąć świeżego powietrza i prawie na bezdechu pokonuje stopnie

– mówi jeden z mieszkańców.

Trudno w to uwierzyć. Naprawdę. Smród można porównać do tego, jaki panuje… na wysypisku śmieci.

- Problem jest w jednej z lokatorek. Nocami znosi do mieszkania to, co wygrzebie ze śmietników. Żywność wyrzuca przez okno. Trzyma w mieszkaniu koty. Nie wypuszcza ich

– wylicza kolejna z mieszkanek tego samego bloku i przypomina, jak wszyscy w jednej klatce – 14 rodzin – borykało się z problemem pcheł. To nie jest żart.

- Latem wyszłam na balkon i oblazły mnie pchły. Miałam pogryzione przez pchły dziecko. Elewacja była aż czarna od tych pcheł

– mówi kobieta, a kolejna dodaje, że już nawet nie wywiesza prania na balkon, bo się boi że je coś oblezie. - Żyjemy w XXI wieku, w swoich mieszkaniach własnościowych i nie możemy z nich normalnie korzystać. Nawet znajomi przestali nas odwiedzać, bo ta sytuacja trwa od co najmniej trzech lat. Każdy, kto chwilę posiedzi lub tylko przejdzie przez klatkę schodową, ma odruch wymiotny – żali się mieszkanka.

Zagrożenie pożarem na osiedlu Piastowskim

Jak wspominają mieszkańcy tego budynku, dokładnie rok temu, w listopadzie doszło do pożaru w tym rzekomo zagraconym mieszkaniu.

- Nikt nie chciał strażakom otworzyć drzwi. Dopiero kiedy przyjechała policja i zagrozili, że wyważą drzwi, córka właścicielki mieszkania, otworzyła. Policjant nie był w stanie normalnie wejść. Musiał pchać drzwi, żeby sobie zrobić miejsce. A było go tylko tyle, żeby mogło wejść dwóch strażaków. Zajrzałem do tego mieszkania. Na podłodze było pełno pociętych na kawałki gazet. Leżały na nich odchody kotów. Smród był potworny. Wszędzie poustawiane też były worki z jakimiś rzeczami. Przyznam, że przeżyłem szok

– wspomina jeden z mieszkańców.

Zwierzęta ważniejsze?

Niespełna miesiąc po pożarze zespół dzielnicowych przy Komendzie Powiatowej Policji w Człuchowie zwrócił się do burmistrza Człuchowa, sygnalizując problem przetrzymywania kotów, z podejrzeniem znęcania się nad zwierzętami i dodatkowo o gromadzeniu w mieszkaniu różnych przedmiotów. W odpowiedzi, burmistrz Człuchowa Ryszard Szybajło zlecił swoim podwładnym wizytę w tym konkretnym lokalu. To z kolei zaowocowało wydaniem w marcu 2021 r. decyzji o odebraniu kotów. Tyle tylko, że kiedy inspektorzy człuchowskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami pojawili się na interwencji, nikt ich do mieszkania nie wpuścił.

Prokuratura Rejonowa w Człuchowie powiadomiona też została o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na znęcaniu się nad zwierzętami. Postępowanie zostało umorzone, bo… w mieszkaniu nie było kotów.

W klatce schodowej budynku, o którym mowa, mieszka 15 rodzin. Zarządcą obiektu z mieszkaniami własnościowymi jest spółdzielnia „Pomorzanka” w Człuchowie. Pełni nad budynkiem, nie tylko zarząd, ale też wykonuje tzw. administrację. O problemie ze smrodem i uciążliwą sąsiadką władze „Pomorzanki” wiedzą od 2018 r. Wówczas do siedziby spółdzielni wpłynęło pierwsze pismo. Jak czytamy w odpowiedzi, wizytacja na klatce schodowej odbyła się 8 października 2018 r. i nikt nie wyczuł nieprzyjemnych zapachów.

Urzędnicy byli, popatrzyli, zrobili zdjęcia...

Pod presją rodzin, spółdzielnia „Pomorzanka” zarządziła wizytację w mieszkaniu. Odbyła się 12 lipca tego roku (2021). Na zaproszenie przybyli urzędnik, inspektor sanepidu, pracownik socjalny i policjant.

- Pół godziny wcześniej wszyscy widzieliśmy, jak sąsiadka z 10 kotów wyniosła do bagażnika samochodu na chojnickiej rejestracji. Potem komuś mówiła, że wywiozła je pod Czersk, do Kurkowa – mówi jedna z mieszkanek.

Wizytujący mieszkanie porobili zdjęcia, opisali – mówiąc dyplomatycznie – panujący bałagan, podpisali protokół, w którym lokatorka mieszkania oświadcza, że w ciągu tygodnia zrobi porządek i… tyle ich sąsiedzi widzieli. Były oczywiście pisma ponaglające, ale problem został nierozwiązany. Nikt nie złożył do prokuratury doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na stworzeniu zagrożenia życia lub zdrowia ludzi. Dla przypomnienia - pchły, szczury, smród, pożar… Takiego zagrożenia nie widział nawet inspektor sanepidu!

- Jestem dyrektorem tej stacji od sierpnia. Nie chce odpowiadać za decyzje podejmowane nie przeze mnie. Wśród chorób zakaźnych lub epidemiologicznych nie ma takich, które roznoszą koty. Organem wiodącym w tej sprawie jest spółdzielnia, ale będziemy działać

– stwierdziła w rozmowie z nami Mariola Czajka, dyrektor człuchowskiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, a sekretarz Człuchowa Maria Pazda rozkłada bezradnie ręce. - Oczywiście, że zależy nam na zdrowiu, życiu i bezpieczeństwie wszystkich mieszkańców Człuchowa, ale nie mamy narzędzi żeby zgłosić sprawę do prokuratury. Najbardziej odpowiednią instytucją odpowiedzialną za zdrowie i życie ludzi jest sanepid – kwituje Pazda.

Walka z budkami

Zdesperowani mieszkańcy, sąsiedzi uciążliwej lokatorki, postanowili „uderzyć” w inną strunę. Nieopodal bloku są ustawione domki dla bezdomnych kotów. Cztery należące do człuchowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami i jedna, między garażami, osoby prywatnej. Postanowili więc zebrać podpisy, by te budki usunąć.

- Kiedy sąsiadka nie ma swoich kotów, bo je gdzieś wywiozła, znosi sobie do mieszkania te z budek. Jeśli budki znikną, może przestanie tak śmierdzieć odchodami kotów

– zastanawia się jeden z mieszkańców, tłumacząc także że nieopodal jest plac zabaw, który obecnie służy wałęsającym się kotom z budek za wielką kuwetę. - Przecież tam nawet strach dziecko wypuścić. Gdzie nie spojrzysz tam kupa lub siki – denerwuje się mężczyzna.

Ci ciekawe, człuchowski oddział TOZ-u nie miał i nie ma pisemnej zgody władz spółdzielni na ustawienie budek. Stosowna petycja wywołała reakcję.

Budki kością niezgody

Wolontariusze TOZ-u mieli zabrać budki do 21 października 2021 r. Tyle tylko, że decyzja nigdy nie dotarła do organizacji, bo wysłana została na nieaktualny adres. Teraz z kolei do „Pomorzanki” wpłynęła petycja – oczywiście z podpisami – by zostawić budki dla dzikich i bezdomnych kotów.

- Co im te budki przeszkadzają zwłaszcza teraz, kiedy zima się zbliża? Czemu te koty są winne? - zastanawia się prezes człuchowskiego TOZ-u Alicja Mackiewicz, która dodaje, że wielokrotnie próbowała zrealizować decyzję burmistrza i odebrać koty przetrzymującej je w mieszkaniu lokatorce.

- W tym mieszkaniu kotów już nie ma. Znalazłam je jednego dnia w blaszaku przy drodze, jadąc do Sieroczyna. Było tam 11 kotów tej kobiety. Były tam zadomowione. W garażu panował totalny bałagan, łącznie z gazetami na podłodze. Obora totalna. Następnego dnia przyjechałam z kontenerami. Koty zniknęły. Nie wiem gdzie są. Ponoć ta kobieta chodzi po Chrząstowie i pyta ludzi o przechowanie kotów. Słyszałam też, że przewiozła je do Biskupnicy. Może gdzieś są na gospodarstwie, a ona raz dziennie dojeżdża je dokarmiać

– zastanawia się Mackiewicz i zarzeka się, że bez walki nie pozwoli zabrać budek dla kotów stojących na osiedlu Piastowskim.

Tydzień na porządki

Mieszkańcy budynku wielorodzinnego mają żal nie tylko do instytucji. Są też zniesmaczeni rozkładaniem rąk przez urzędników. Atakują więc każdego, jak popadnie. Każdy pretekst – jak budki dla dzikich kotów – jest dobry, by zwrócić uwagę na problem z brudem, smrodem, szczurami, pchłami… Najwięcej pism skierowali do spółdzielni „Pomorzanka” - swojego administratora i zarządcy.

- To jest lokal własnościowy, a my nie mamy zgody na wejście. Wysyłamy więc pisma, które czasem są odbierane. Właścicielka lokalu zostanie rozliczona z przeprowadzenia dezynsekcji klatki schodowej. Na wniosek Rady Nadzorczej wystąpię na drogę sądową. Tylko takim narzędziem możemy się posłużyć. To musi jednak trwać jakiś czas

– mówi prezes „Pomorzanki” Rafał Skóra, który dodaje, że funkcję objął 12 stycznia 2021 r. - Nie dziwię się tym ludziom. Zrobię wszystko, żeby mieszkanie było posprzątane. Ta sprawa należy leży mi na sercu – dodaje Skóra. W rozmowie można było odnieść wrażenie, że ma żal do instytucji i organizacji bo spółdzielnia została z problemem sama. W dodatku atakowana jest z jednej strony przez mieszkańców, a z drugiej przez wolontariuszy TOZ-u. - Wszystkie służby o tym wiedzą… - żali się prezes, który obiecuje że problem ze smrodem i brudem zostanie rozwiązany na drodze sądowej. - Wczoraj (17 listopada 2021 r.) wręczyłem właścicielce lokalu pismo z wytycznymi, co ma wykonać w mieszkaniu. Dałem jej czas do 23 listopada. W piśmie jest też informacja, że 24 listopada zjawimy się na wizji lokalnej. Czy nas wpuści? Nie wiem – dodaje Skóra i przypomina, że to jest ostatnia próba polubownego rozwiązania problemu.

Niestety nie udało nam się skontaktować z właścicielką lokalu i jej córką. Kiedy chcieliśmy panie odwiedzić, nikt nie otworzył nam drzwi, choć z mieszkania dochodziły szmery, jakby ktoś w nim był.
Do tematu wrócimy.

od 7 lat
Wideo

echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czluchow.naszemiasto.pl Nasze Miasto