Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W szponach kleszczy

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
- Nie warto czekać z wizytą u lekarza - mówi dr med. Anna Korczak z Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni.
- Nie warto czekać z wizytą u lekarza - mówi dr med. Anna Korczak z Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni.
Coraz więcej osób z podejrzeniem boreliozy, przenoszonej przez kleszcze, szuka pomocy lekarskiej. Tymczasem w lasach, miejskich parkach, a nawet przydomowych ogródkach aż roi się od kleszczy.

Coraz więcej osób z podejrzeniem boreliozy, przenoszonej przez kleszcze, szuka pomocy lekarskiej. Tymczasem w lasach, miejskich parkach, a nawet przydomowych ogródkach aż roi się od kleszczy. Co trzeci z nich zakażony jest bakterią borrelii.

- Sytuacja jest alarmująca - uważa dr Bronisław Gorzelańczyk, szef jedynej tego typu poradni, która działa przy gdańskim Centrum Chorób Zakaźnych. Liczba przypadków boreliozy wzrosła w ostatnim czasie pięciokrotnie! Już kilku tysiącom Pomorzan udzielono pomocy lekarskiej z tego powodu. Ryzyko, że kleszcz, który ukąsi, zarazi nas borrelią, jest większe niż w poprzednich latach.
Lekarze ostrzegają: boreliozę trzeba leczyć jak najszybciej, bo nieleczona atakuje mózg, stawy, a nawet serce.
- Jedną z najcięższych postaci tej choroby jest neuroborelioza, czyli zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych wywołane przez krętka borrelii - tłumaczy dr med. Anna Korczak, ordynator oddziału obserwacyjno-zakaźnego. Tę właśnie chorobę lekarze wykryli u 52-letniej Sylwii z Nowego Portu.
- I ta postać choroby zdarza się coraz częściej. Jeszcze dwa lata temu ciężkich przypadków neuroboreliozy było zaledwie 7, w ubiegłym roku już 26. W ciągu kilku miesięcy tego roku lekarze odnotowali już czternasty taki przypadek.
Prawdziwe oblężenie przeżywa każdego dnia poradnia przy Pomorskim Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku. Większość pacjentów to osoby z podejrzeniem boreliozy. Z Trójmiasta, Helu i Mierzei Wiślanej. Część z nich jest przerażona. Lekarze uspokajają; szybko wykryta i prawidłowo leczona choroba w 95 proc. przypadków kończy się szczęśliwie.
Wszystko wskazuje na to, że tym razem szczęśliwie skończy się również historia pacjentki, która na oddział neuroinfekcji trafiła, gdy krętek borrelii zaatakował jej mózg. Początkowo jednak choroba przebiegała dramatycznie.
Kleszcz dopadł panią Sylwię, mieszkankę Gdańska we wrześniu ubiegłego roku, podczas grzybobrania. Miesiąc później w miejscu ukąszenia pojawił się charakterystyczny rumień. Kobieta zgłosiła się do swojej przychodni. Lekarz nie zalecił jednak antybiotyku, tylko skierował ją do Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni.
- Problem w tym, że pacjentka czekała na wizytę ponad cztery miesiące - tłumaczy dr med. Anna Korczak, ordynator oddziału obserwacyjno-zakaźnego. Gdy w końcu się tam zgłosiła, choroba była już zaawansowana. Rozpoczęto kurację. Jednak w jej trakcie kobieta poczuła się fatalnie. Miała silne bóle i zawroty głowy, gorączkę, była znacznie osłabiona. Trafiła do szpitala. Badania potwierdziły ostre zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Duże dawki antybiotyków podawanych dożylnie okazały się skuteczne. Objawy ustąpiły. Pacjentka powoli wraca do zdrowia.
- Liczba przypadków takiej, najcięższej postaci boreliozy niepokojąco rośnie od września 2005 roku - przyznaje dr Anna Korczak. Dwa lata temu lekarze z centrum odnotowali 7 takich przypadków, w ubiegłym roku - 26. Pierwsze miesiące tego roku wskazują na to, że do końca 2007 roku może ich już być ponad 40.
Dr Bronisław Gorzelańczyk, szef Poradni Chorób Zakaźnych i Hepatologii w centrum nie ukrywa: sytuacja jest poważna. Co prawda kleszcze zawsze u nas były, ale nie aż w takich ilościach. I nie aż tak groźne. O ile jeszcze w latach 90. zakażonych było zaledwie pół procenta tych pajęczaków, to dziś nosicielem bakterii borrelia jest co trzeci kleszcz! Kleszcze roznoszą też inne choroby, takie jak choćby wirusowe zapalenie mózgu, jednak prawdziwym problemem stała się borelioza. Liczba przypadków tej choroby wzrosła w ostatnich latach pięciokrotnie! To dziś najczęstsza choroba zakaźna w naszym kraju.
Co warto wiedzieć o kleszczach? Przede wszystkim to, że czyhają na nas wszędzie; - w lesie, parku, przydomowym ogródku.
- Ale nie tylko tam - zastrzega doktor Gorzelańczyk. - Przekonał się o tym jeden z pacjentów poradni: młody biznesmen, który zgłosił się z typowym objawem boreliozy, czyli tzw. wędrującym rumieniem na pośladku. Między biurem a domem mężczyzna poruszał się jedynie samochodem. Na spacery nie chodził, odpoczywał na basenie. Po powrocie z pracy siadał zwykle na skórzanej kanapie. To miejsce uwielbiał też pies. Tak więc kleszcz czyhał na kanapie. Coraz więcej kleszczy przenoszą też myszy i gołębie.
W większości przypadków jednak kleszcze wspinają się na wysokie trawy i stąd atakują ofiarę. Młodszych osobników nie sposób dostrzec. Dorosłe - są wielkości ziarnka sezamu. Potrafią doskonale ukryć się pod ubraniem, wplątać we włosy lub przyczepić bezpośrednio do ciała. Lądują na głowie, ramionach, stopach, kryją się w zgięciach rąk i nóg.
- U kobiet najbardziej narażony jest dekolt i plecy - tłumaczy dr Gorzelańczyk. - U mężczyzn - ramiona, bo rękawy koszuli mają zazwyczaj podwinięte. U dzieci - głowa i małżowiny uszne. Są podstępne - wczepiają się w ciało ofiary niezauważalnie. Przysysają się do skóry, wpuszczają substancje znieczulające i piją krew. W swoim życiu krwi muszą się napić aż trzykrotnie, bo inaczej nie mogłyby się rozmnażać. Jeżeli same są zakażone, to i nas zakażą bakterią borrelii.
- Na szczęście nie od razu - zastrzega dr Bronisław Gorzelańczyk. Borrelia żyje bowiem w jelicie cienkim kleszcza. Dopiero gdy otrzyma sygnał, że kleszcz siedzi na człowieku i dotrze do niej pierwsza dawka krwi, przedostaje się do gruczołu ślinowego i zakaża ofiarę. Dzięki temu człowiek może się choroby ustrzec. Od momentu ukąszenia przez kleszcza ma na to przynajmniej kilka godzin. Dlatego warto oglądać się dokładnie po powrocie z lasu i kleszcze usuwać.
Nie każdy jednak z kleszczem wygrywa. Nie oznacza to, że wszystko stracone.
Pierwszym objawem boreliozy jest rumień, który jednak nie pojawia się od razu, a po 3, a nawet 40 dniach od ukąszenia. Ma kształt kółka, bawolego oka, grudki. Czerwony brzeg, w środku ślad od ukąszenia i biały środek. Powiększa się. Znika i pojawia się na innej części ciała. Rumień pojawia się u 80 proc. zakażonych.
- Innym niepokojącym objawem jest pseudogrypa; gorączka, bóle mięśni, karku, głowy - wylicza dr Gorzelańczyk. Skojarzone z pobytem w lesie w ciągu ostatnich tygodni są wskazaniem do włączenia antybiotyków nie na dziesięć dni, a minimum na trzy tygodnie. Warto, by wiedzieli to potencjalni pacjenci.
Na boreliozę nie ma dotąd szczepionki. Nie oznacza to jednak, że jesteśmy wobec niej bezbronni.

Potrzebna specjalistyczna poradnia
Z Bohdanem Lamparskim, dyrektorem Pomorskiego Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

- Jest problem?
- Olbrzymi. Na odprawach ordynatorów słyszę o kolejnych przypadkach zapaleń opon mózgowych, skóry czy stawów, które mogą mieć związek z zakażeniem tego rodzaju bakterią borreli. Przyszpitalna poradnia, która specjalizuje się w leczeniu chorób zakaźnych i schorzeń wątroby, jest wręcz oblężona przez pacjentów z boreliozą lub podejrzeniem tej choroby. Dziennie przyjmuje 60 pacjentów. Przybywa ich zresztą w dramatycznym tempie, w ubiegłym roku zarejestrowaliśmy ponad 1000 osób, które zgłosiły się po raz pierwszy. Nie jesteśmy do tego przygotowani.
- Dlaczego?
- Poradnia, która funkcjonuje, ma zdecydowanie za mały kontrakt w stosunku do potrzeb. Istnieje też nagląca potrzeba wydzielenia z niej poradni specjalizującej się w leczeniu boreliozy. Powinien tam pracować interdyscyplinarny zespół, składający się nie tylko z lekarza chorób zakaźnych, ale również z neurologa, psychologa itd. Byłaby to poradnia dla trudnych przypadków. Leczeniem pacjentów ze „świeżą“ boreliozą powinni się zajmować lekarze rodzinni, trzeba ich jednak szkolić.
- Czy jest nadzieja, by taka specjalistyczna poradnia powstała?
- Na razie nie mamy na to warunków. Ogłaszamy jednak przetarg na adaptację pawilonu, do którego przeprowadzą się poradnie, w tym punkt szczepień. Znajdzie się tam miejsce również na poradnię boreliozy. Na razie udało się nam stworzyć 30-łóżkowy oddział neuroinfekcji, na którym leczeni są chorzy z mózgową postacią tej choroby.

Jak się chronić?
Przed wyjściem do lasu, a nawet do parku nałóż koszulę z długimi rękawami, długie spodnie, pełne buty, coś na głowę. Nogawki spodni wsadź do skarpetek. Ubranie powinno być jasne; łatwiej jest zauważyć kleszcza, który bywa tak mały jak łepek od szpilki.
Stosuj repelenty (preparaty odstraszające owady) zawierające substancję chemiczną o nazwie DEET. Blokuje on receptory czuciowe kleszcza (również komara), który rozpoznaje człowieka po zapachu.
Po powrocie ze spaceru dokładnie obejrzyj skórę na ciele,
sprawdź, czy kleszcz nie przyczepił się do włosów, torby, butów, nogawek od spodni - skoczy na ciebie w sprzyjającym momencie.
Jeżeli znajdziemy na ciele kleszcza, należy go jak najszybciej usunąć. Najlepiej uchwycić go pęsetą tuż przy skórze, okręcić wokół jego własnej osi w stronę przeciwną do ruchu wskazówek zegara i wyciągnąć zdecydowanym ruchem ku górze. Trzeba uważać, by go nie zgnieść, bo zainfekowane soki wciśniemy do krwi. Gdyby usunięcie kleszcza sprawiało trudność, należy zwróć się o pomoc do lekarza.
Lekarze ostrzegają, by kleszczy nie wyciskać, nie przypalać i nie truć benzyną, nie smarować tłuszczem, bo to zwiększa prawdopodobieństwo zakażenia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gdansk.naszemiasto.pl Nasze Miasto