Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zebranie sołeckie w Koczale w ciemnościach i z płynem do dezynfekcji rąk (zdjęcia)

Maria Sowisło
Maria Sowisło
Z latarkami w dłoniach, wcześniej zdezynfekowanych specjalnym płynem. W takiej atmosferze odbyło się w Koczale zebranie sołeckie. Przybyło na nie ponad 20 osób.

Zebranie sołeckie w Koczale zaplanowane zostało w czwartek, kiedy już ogłoszone zostały apele o pozostawaniu w domach i unikaniu skupisk powyżej 50 osób. To oczywiście z powodu ryzyka zarażenia się koronawirusem. W Koczale jednak zapadła decyzja o nieodwoływaniu zebrania.

- Zabezpieczyliśmy się tak, jak tylko było to możliwe – mówi sołtys Koczały Robert Makarewicz. I rzeczywiście na stoliku przy drzwiach wejściowych na salę Gminnego Ośrodka Kultury w Koczale stał dozownik ze specjalnym płynem dezynfekującym oraz leżał termometr zbliżeniowy. Nikt nie narzekał, rozumiejąc sytuację. Każdy zdezynfekował sobie dłonie.

- Pochwalam takie zachowanie

– komentuje prezes Szpital Miejskiego w Miastku Renata Kiempa.

Mieszkańcy podczas zebrania sołeckiego przez ponad godzinę siedzieli bez światła. Tego dnia nad regionem przeszły silne wiatry, które uszkodziły linie energetyczne. Naprawione zostały po godz. 18.00. Pomimo tych trudności mieszkańcy postanowili, że w przyszłym roku także chcą realizować fundusz sołecki. - Nie udało nam się tylko wykonać progu spowalniającego na ulicy Południowej. Nie mogliśmy tego zrobić ze względów prawnych. Jest tam bowiem zwężenie drogi, wiadukt i wzniesienie – wyjaśniał sołtys Koczały Robert Makarewicz.

Na sali GOK-u był jednak jeden przeciwnik funduszu sołeckiego.

- Głosowałem przeciw, bo uważam że pieniądze sołeckie nie powinny być wydawane na szkołę. Jeśli tak, to każde sołectwo powinno się dorzucić, a nie tylko nasze

– stwierdził pan Zbigniew, który przypomniał, że tegoroczny budżet sołectwa faktycznie częściowo wspomoże Zespół Kształcenia i Wychowania w Koczale. W tym roku ma być bowiem wyremontowana świetlica szkolna. Dodatkowo w ubiegłym roku mieszkańcy postanowili kupić również ubrania dla strażaków, sprzęt na boisko Orlik i do Klubu Senior+, a także materiał na budowę parkingu przy ulicy Młodzieżowej w Koczale oraz organizację Koczalskiej Copacabany – kąpieli morsów. I na realizację innych inwestycji w tym roku nie ma co liczyć. Nawet tych, finansowanych przez gminę Koczała. Niemal wszystkie pieniądze pochłonie trwająca właśnie budowa oczyszczalni ścieków.

- Szukamy pieniędzy, bo gmina nie jest bogata

– powiedział wójt Jerzy Bajowski i przypomniał, że drogi w gminie będą remontowane ale tylko doraźnie. - Liczyliśmy na wsparcie rządowego programu przebudowy dróg, ale on działa inaczej niż wcześniejsze tzw. schetynówki. Dzisiaj zadania z dofinansowaniem mają być realizowane ze środków bieżących na przykład powiatu. U nas nie będą, bo starosta ma jeszcze szpital i sporo wydatków – wójt Bajowski usprawiedliwiał brak remontu drogi przez Koczałę.

I właśnie o drogi i chodniki rozgorzała dyskusja. Największa dotyczyła ulic Wrzosowej i Słonecznej. - Mieszkam przy tej ulicy 20 lat.

Przy Wrzosowej chcecie robić chodnik i drogę, a oni tam tylko pięć lat mieszkają.

U mnie trzeba zrobić zaledwie 100 metrów. Nie mogę wyjść z domu. Sąsiad krzyczał i na odczepkę mu zrobiliście, a ja mam się taplać w bocie? Poprzedni wójt Dmytryszyn to choć obiecał. Nie zrobił ale obiecał, a wy? - dopytywał zdenerwowany mieszkaniec, któremu wójt Bajowski rzucił ripostę: - No jak tak będziemy na to patrzeć, to w Płociczu na drogę ludzie czekają od 40 lat. Sa zadania ważne i mniej ważne – skwitował.

Obecny na zebraniu poprzedni włodarz gminy

Eugeniusz Dmytryszyn

wyjaśniał, że remont ulicy Słonecznej był niemożliwy, bo koszty były wysokie i nie można było pozyskać dofinansowania, bo ulica ma status drogi wewnętrznej. - Ale tam jest 100 metrów! Za pana kadencji to choć wyrówniarkę puściliście i na dwa lata był spokój. A teraz co? Pan (zwrócił się do wójta Bajowskiego – przyp. red.), nawet z samochodu pan nie wysiadł – grzmiał mieszkaniec Koczały.

Konstruktywnych wniosków z tej dyskusji nie było żadnych. Podobnie sprawa się miała z wodą na działkach ogródkowych. Jak już informowaliśmy, około 150 użytkowników działek od wiosny nie będą mieć wody. Umowę na jej dostarczenie wypowiedział im dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej w Koczale Marek Nesterowicz. Wszystko dlatego, że na terenie ogródków są ułożone trzy nitki wodociągu. Każdy zbudowany z różnych materiałów. Na dodatek, nie ma właściciela wodociągu. Nie przeszedł on na własność ZGK w Koczale.

- Ja jestem zobowiązany do dostarczenia wody do licznika głównego. Jak będziecie się rozliczać między sobą, to wasza sprawa.

Ja muszę mieć osoby odpowiedzialne za opłaty, bo nie sądzicie chyba że moi ludzie będą biegać po całych działkach i pilnować 120 wodomierzy. Czekam na propozycje, jak tę sytuację rozwiązać. Nie będę chodzić po ludziach. Zorganizujcie się

– stwierdził Nesterowicz i zasugerował, że na tym terenie są kradzieże wody. Mieszkańcy byli tym oburzeni. - Pan ma towar. Ja chcę go kupić. To niech pan określi warunki. Pan się zasłania, że jest tylko dostawcą. To ja sobie wymyślę, że ma mi pan dostarczyć wodę za darmo. Pan się nie zgodzi. I tak w kółko możemy robić. Niech pan coś zaproponuje – stwierdził jeden z mieszkańców. Szef ZGK był nieugięty. Jedyna propozycja, to umówienie spotkania z trzydniowym wyprzedzeniem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czluchow.naszemiasto.pl Nasze Miasto