- Pojechałem z Marcinem, aby naprawiać motor który nawalił – opowiada Tomasz Madejski. - W pewnym momencie podbiegł zmiennik Marcina, który grabił trawę przybiegł krzycząc, że ktoś wpadł do wody. Szybko pobiegliśmy po łódź. Nie było czasu aby szukać kamizelek ratunkowych czy koła. Płynąc próbowaliśmy nawiązać kontakt z człowiekiem, który był w wodzie. Mówił, że nogi mu drętwieją. Ja wiosłowałem, Marcin krzyczał do ludzi na brzegu aby dzwonili po strażaków. Później sam jeszcze zadzwonił pod numer alarmowy.
Mężczyzna, który wpadł do wody trzymał się swojej łodzi. Sam nie miał jednak szans na to aby wejść do niej.
- Z hangaru wzięliśmy łódź PZW z Debrzna, gdyż akurat ona była na wózku i najszybciej można było nią wypłynąć na jezioro – mówi Marcin Zembrzycki. - Mamy swoją łódź ratowniczą, ale chcieliśmy jak najszybciej dotrzeć do tonącego.
Więcej na temat ratowników z Debrzna w najbliższym wydaniu "Dziennika Człuchowskiego".
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?