Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przechlewo. Tłusty czwartek z pączkiem w jeziorze

Argymir Iwicki
Tal wygląda uzupełnianie kalorii po udanym morsowaniu.
Tal wygląda uzupełnianie kalorii po udanym morsowaniu. Argymir Iwicki
Przechlewsko-czarneńska grupa „Morsuję bo Lubię” już o dziewiątej rano była w wodzie miejscowego jeziora. Zimna woda wyczerpuje energię. Całe szczęście, że w tłusty czwartek można ją bezkarnie uzupełnić i to jeszcze będąc zanurzonym.

Tutejsze morsy i foczki wchodzą w tygodniu do wody dwa razy. Dzieje się to na kąpielisku nad jeziorem Przechlewskim. Także dzisiaj, w tłusty czwartek, dokonali rytuału schładzania organizmu. Podczas rozgrzewki chmury dopiero się rozrzedzały po małej mżawce i w końcu wyszło słońce. Po kilku minutach w wodzie nadszedł czas na rozgrzewającą zumbę i kilka pączków.

- Działamy dosyć aktywnie

– przyznaje lider grupy, Bogdan Barton.
Morsy wykorzystują każdą okazję, by zanurzyć się w czterostopniowej wodzie. Dzisiaj robią to przy pączkach, w niedzielę, na zakończenie karnawału, wejdą do jeziora przebrani w zwariowane stroje.
- W niedzielę byliśmy na zlocie morsów w Ustce, jechał nas cały autobus – informuje Bogdan Barton.
Odbywał się tam II Zlot Morsów „Morsy na fali”.

- Morsowanie w morzu to świetne doświadczenie

– uważa pan Bogdan. - A najlepiej gdy są duże fale. Wtedy zabawa jest najfajniejsza.
Grupa miłośników zimnej wody wybiera się 1 marca do Debrzna na akcję charytatywną na rzecz leczenia Amelki Kuczępy i Jurka Wójcika. Ósmego marca będą obchodzić Święto Kobiet. Oczywiście w wodzie. Za to do jeziora nie będą wchodzić 9 maja, kiedy to ma się odbyć Bal Morsa. Tutaj zamiast strojów kąpielowych obowiązywać będą jednak kreacje dancingowe.
Niedawno do grona morsów dołączyła Michalina Krasowska, dyrektor Ośrodka Sportu i Rekreacji w Przechlewie. Pani dyrektor prowadzi dodatkowo zajęcia fitness i to właśnie uczestniczki tych zajęć namówiły ją do pierwszego wejścia.
- Długo nie można mnie było zachęcić do morsowania. Ja i zimna woda? Uprawiam triathlon, do wody wchodzę w piance, nie lubię zimna. Jednak dziewczyny były uparte. W końcu zamorsowałam – mówi pani Michalina.
Pierwsze kroki w lodowatej wodzie przyniosły jej dziwne uczucie. Udało się jej jednak całej zanurzyć. Potem uwolniły się endorfiny.
- Najprzyjemniej było, gdy wyszłam z wody i trochę pobiegałam. Było świetnie. Po chwili weszłam do wody drugi raz – mówi Michalina Krasowska.
Morsowanie spodobało się jej na tyle, że do jeziora weszła także przy drugiej nadarzającej się okazji. Zapowiada też kolejne zanurzenia. Morsowanie wciąga. Dosłownie i w przenośni.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na czluchow.naszemiasto.pl Nasze Miasto