Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Człuchowie nad jeziorem nie ma dziadostwa. Dlatego małżeństwo z Łodzi wypoczywa tutaj od 51 lat. Poznali to miejsce i pokochali

Maria Sowisło
Maria Sowisło
Na zdjęciu (od lewej) Jan i Teresa Lipińscy z Łodzi oraz Dariusz Kłudka
Na zdjęciu (od lewej) Jan i Teresa Lipińscy z Łodzi oraz Dariusz Kłudka fot. Maria Sowisło
„Dla mnie w mieście jest za ciasno, wśród pojazdów, kurzu, spalin. Ja w zieloną jadę ciszę, w ścieżki pełne słodkich malin” – to słowa bardzo znanej piosenki harcerskiej „Mój świat”, którą napisał Janusz Strąkowski, a jej słowa idealnie pasują do Teresy i Jana Lipińskich z Łodzi. Dlaczego chcemy o nich napisać? Bo od 1969 roku zawsze wypoczywają nad Jeziorem Rychnowskim w Człuchowie. Choćby się paliło lub waliło – Lipińscy meldują się tutaj od 51 lat! I są ambasadorami tego turystycznego miejsca.

Był rok 1969. Młode małżeństwo z Łodzi – Teresa i Jan – wybrali się ze znajomymi na urlop. Jechali dwoma samochodami w kierunku nadmorskiego Mielna. - Lubiłem tam wracać, bo w Mrzeżynie byłem w wojsku – przyznaje dziś pan Jan.
Przypadek zdecydował, że podróż nad morze w 1969 roku zakończyła się… nad Jeziorem Rychnowskim. - Samochód kolegi bardzo szwankował. Ledwo jechał. I tak powoli, powolutku szukaliśmy miejsca żeby przystanąć. Wolno, wolno dojechaliśmy tutaj i już zostaliśmy – wspomina pan Jan, a żona dodaje: - Zawsze powtarzam, że tutaj ładuję akumulatory na cały rok – mówi.

Wodę pili z jeziora

Kiedy pierwszy raz dotarli nad Jezioro Rychnowskie, drzewa sięgały im do piersi. Dziś dają cień i schronienie. Te 51 lat temu brzegi człuchowskiego akwenu nie były zagospodarowane. Nie było ławek, boiska do siatkówki, wiat, placu zabaw… Wodę do gotowania brali prosto z jeziora. - Pozbieraliśmy drewno, parę desek i sami sobie zbudowaliśmy ławeczki i stół – wspomina pan Jan i dodaje, że miejsca na rozbicie namiotu było bardzo dużo. Bo wtedy jeszcze jeździli z namiotem. Dziś to przyczepa campingowa i… namioty.

- Zawsze ktoś z rodziny czy znajomi do nas przyjadą. Pewnego razu byliśmy tu w składzie 30-osobowym

– wspomina pani Teresa. Zapewnia, że zachwycają ją tutaj cisza, spokój, grzyby, ryby… - Zawsze patrzę z podziwem na tych, co przyjeżdżają rowerami. Rzucą pod drzewem i biegną do wody. U nas w Łodzi taki rower nie stałby nawet pięciu sekund. Buchnęli by go – zaznacza pan Jan.

Zanim zostali, zwiedzali

Kiedy rozmawiamy pod wieczór przy ich przyczepie campingowej, na teren wjechał radiowóz. Policjanci nie wysiedli z niego. Sprawdzili co się dzieje i odjechali. - My tam mamy codziennie. To naprawdę pomaga utrzymać porządek – przekonuje pani Teresa i dodaje, że w siatkówkę przyjeżdżają grać strażacy. - Już mi się nawet kłaniają – dodaje Lipińska, która niemal całymi dniami wyszywa haftem krzyżykowym obrazy.

Lipińscy zapewniają również, że wypoczynek pod Człuchowem to wybór, a nie przymus. Przyjeżdżają tu od 51 lat i nigdy nie zrezygnowali z pobytu. Nawet wtedy, kiedy teren został ogrodzony i wprowadzone zostały opłaty za pole campingowe. Nie zraziło ich nawet sąsiedztwo młodzieży z Torunia, która pewnego razu postanowiła „zamęczyć” wszystkich wokół głośną muzyką. - Wtedy było jedno wielkie pijaństwo i kradzieże. To chyba wtedy ukradli mi wędkę – wspomina pan Jan, który jeszcze do niedawna, z miną zdobywcy, dostarczał ryby na kolacje.

- Kiedyś pojechaliśmy do Bułgarii i Jugosławii. Na polach było dużo ludzi, śledź przy śledziu… Miasto, to ja mam do domu

– mówi Lipiński i wspomina, że jednego roku przyjechali nad Jezioro Charzykowskie w Charzykowach. - Ile tam ludzi było. Nie było nawet gdzie przyczepy ustawić. Wróciliśmy tutaj – wspomina pan Jan.
Teresa Lipińska z kolei tylko czeka na wysyp grzybów. - W ubiegłym roku pojawiły się tydzień po naszym wyjeździe. Trochę mi było szkoda. Trzy lata temu ususzyłam sobie tyle, że zmieściły się w 10-litrowy słój. One tutaj, na polu rosły. Może w tym roku też nam się poszczęści – marzy pani Teresa, która przyznaje jednocześnie, że gubi się w lesie. - Ona chodzi na grzyby, a ja ją pilnuję – żartuje pan Jan.
Nie ważne gdzie, ważne że nad Rychnowskim

Czy wiecie już gdzie jest to magiczne miejsce nad Jeziorem Rychnowskim, tak bardzo ukochane przez Lipińskich z Łodzi? To teren między akwenem, a Klubem Żeglarskim Vi-King. - Żeglarze pozwalają nam korzystać z prysznica i toalety. Mamy tu już wieli przyjaciół. Po tylu latach… - zaznacza pan Jan, a na pole wjeżdża srebrne kombi na człuchowskich tablicach rejestracyjnych. Wysiada z niego wiceprezes klubu Dariusz Kłudka. W dłoni ma siateczkę, a w niej… - Trochę warzyw z ogródka przywiozłem – mówi, witając się. Siada na ławeczce i opowiada o swoim wnuku, o wyjeździe zagranicznym, umawia się z Lipińskimi na przyjęcie ich rodziny z Łodzi…

- My tu już chyba przeżyliśmy wszystko. Inwazję os i mrówek, bo one wcale nie są takie sympatyczne. Nawet w stanie wojennym tu przyjechaliśmy

- wylicza pan Jan i wspomina czasy, kiedy wprowadzony był zakaz rozstawiania namiotów „na dziko”. - Znałem już tutejszego leśniczego. To pozwolił nam się rozbić. W krzakach za „Edenem” - wspomina Lipiński.

Dziadostwa nie ma

Dziś Lipińscy mają po 75 lat. Od chwili, kiedy przestali pracować zawodowo, nad Jeziorem Rychnowskim spędzają nawet trzy miesiące. Nawet wtedy, kiedy wydaje się, że zdrowie pana Jana na to nie pozwala. W tym roku dzień przed przyjazdem opuścił szpital. Z kolei 18 lat temu, kiedy wysiadły mu nerki, sam robił sobie nad jeziorem dializę otrzewnową. Lipińscy pamiętają kto i kiedy budował obecna siedzibę klubu żeglarskiego, byli świadkami rozwoju turystyki motorowodnej, która rzeczywiście czasami może być uciążliwa. Tutaj wychowywały się ich dzieci, a teraz wnuki. A wszystko co zobaczą, łącznie z emocjami, zawożą do Łodzi i opowiadają, jak cudnie jest w Człuchowie, nad Jeziorem Rychnowskim. - Tutaj naprawdę nie ma dziadostwa. I ludzie są mili – zaznacza pan Jan.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na czluchow.naszemiasto.pl Nasze Miasto