Cukiernia „Staropolska” w obecnym miejscu działa od 12 września 2009 roku, czyli od 4 lat. Co ciekawe, rok wcześniej na krótko gościła na placu Wolności, w lokalu dzierżawionym przez obecną właścicielkę „Dorotki”. Główna „siedziba” cukierni jest w Bydgoszczy. To tam powstają wypieki. A jest tego bardzo dużo. Od ciast na wagę do drożdżówek, ciasteczek i... chleba.
- Pieczywo mamy od lutego br. Co jakiś czas dochodzi coś nowego. Średnio 3-5 ciast w roku – mówi Agnieszka Hrapan, sprzedawca w Staropolskiej. - Co cieszy się największym powodzeniem? Na pewno kostki. Szczególnie alpejska robi szał. Porzeczkowa też jest bardzo lubiana, do tego owocowa z galaretką, najczęściej kupowana dla dzieci. Torty robione na zamówienie są rozmaite. Zwierzaki, klasyczne, w kształcie piłki... Od jakiegoś czasu także torty ze zdjęcia. Co klient sobie wymyśli.
Jak zapewniają panie ze Staropolskiej – tu każde ciasto ma swój smak – jak chałwowe, to smakuje chałwą, w owocowym czuć, że są owoce. Wśród drobnych chętnie kupowane są rogaliki z wisienką. Trzy wisienki ułożone w cieście drożdżowym, zapieczone, zalukrowane...
Co najbardziej lubią same sprzedawczynie?
- Ja porzeczkowe – bez wahania mówi jedna z pań. - Ja chyba bardziej pieczone – serniczek z wiśnią, czekoladowy, tradycyjne – dodaje druga.
Na miejscu można zamówić i wypić kawę. Dużo osób korzysta?
- Sporo. Latem mamy też lody, dużo osób przychodzi właśnie na lody, kawę, w wakacje spotykają się tutaj. Mimo że jesteśmy tu już 4 lata, to wiele osób się dopiero o nas dowiaduje. Napotykają nasze ciasto gdzieś na weselach i szukają – skąd ono jest. Wiele jest osób, które przychodzą pierwszy raz. Dużo osób zna Staropolską, ale nie wszyscy wiedzą, że jest tutaj.
Czy zdarzyło się coś co nie smakowało? Jestem tu od początku i nie zdarzyło się – zapewnia pani Agnieszka. - Wszystkie nowości jakie otrzymujemy, potem są jeszcze poprawiane, ale nie było sytuacji żeby ktoś narzekał. Zresztą dokładnie opisujemy każde ciasto. Każdy rodzaj musimy znać, więc i... posmakować. Bo jak mogę coś polecić, jak nie wiem co. Potem już widzę... np. Małysz z adwokatem, pianka cytrynowa. Znamy skład i znamy smak.
- Mówię uczciwie klientom, jeśli czegoś nie lubię, a nie lubię na przykład chałwy – dodaje druga ze sprzedawczyń. - To nie mój gust. Ale jadłam i wiem, że jak ktoś lubi to będzie mu smakować. Opisujemy dokładnie skład, np. czy jest alkohol i często się to przydaje. Bo ktoś mówi – o dobrze, że pani mówi, bo ja to lubię, albo – nie lubię. Czasami dzieciom jakieś ciasto bardzo się podoba i koniecznie chcą, żeby mama kupiła, a to z alkoholem, nie bardzo, ostre. Sama odkąd tu pracuję innego ciasta nie jem.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?